Roboczy projekt nowej ustawy o udzielaniu zamówień skrytykowali eksperci biorący udział w debacie w redakcji miesięcznika „Zamówienia Publiczne. Doradca".

Redaktor naczelny Tomasz Czajkowski, były prezes Urzędu Zamówień Publicznych, mówił, że stajemy przed dylematem: przyjąć ustawę w kształcie, który pozostawia wiele do życzenia, czy narazić się na konsekwencje spóźnionego wprowadzenia norm UE. Polskie przepisy muszą być do nich dostosowane do kwietnia 2016 r.

Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna i były wiceprezes UZP, wskazywał, że jeśli nie zdążymy, możemy się narazić na kłopoty z wydawaniem unijnych środków. Uważa, że warto rozważyć uzupełnienie obowiązującej ustawy o obligatoryjne przepisy dyrektyw (ok. 30 proc. obecnej ustawy) w ciągu najbliższego roku, a później, już bez presji czasu, pracować nad nową ustawą. Zdaniem dr. Jacka Kaczmarczyka tych obligatoryjnych przepisów może być mniej, bo 10–12 proc.

Adwokat Jerzy Pieróg podkreślał, że o konieczności przyjęcia nowych dyrektyw wiadomo od dawna. – Kto odpowiada za zmarnowanie tego czasu? – pytał.

Eksperci mówili, że prace utrudni brak prezesa UZP. Małgorzata Stręciwilk, która wygrała konkurs, nie została powołana przez premiera. Ich zdaniem jest to osoba kompetentna, która jako prezes mogłaby usprawnić prace nad ustawą. Zwracali też uwagę, że by opracować dobre przepisy, trzeba bardziej uwzględniać opinie środowiska, praktyków i ekspertów.