Pracownicy często muszą się meldować wcześniej w firmie, by móc przejść wszystkie procedury BHP. Po zakończeniu pracy też poświęcają nawet kilkadziesiąt minut na zdanie narzędzi czy przejście dezynfekcji. Pracodawcy odmawiają zaliczenia tego czasu do dniówki. Lepiej mają tylko policjanci.

Szkodliwa luka

W październiku zmienione zostało rozporządzenie regulujące służbę policjantów. Do tej pory poświęcali swój czas na przygotowanie dokumentacji czy pobranie broni. Teraz, jeżeli przeznaczą na te czynności maksymalnie 30 minut, zostanie im to zaliczone do czasu służby. O takim przepisie pracownicy zatrudnieni na podstawie kodeksu pracy mogą często pomarzyć.

– Brakuje podobnie jednoznacznej regulacji – mówi Ewa Podgórska-Rakiel, ekspert NSZZ „Solidarność". ?– Jest to uciążliwe dla pracowników przemysłu mięsnego i przetwórczego, którym trzeba nawet kilkudziesięciu minut na przygotowanie się do pracy.

Jak podkreśla, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uzasadniało zmiany w czasie służby policjantów brzmieniem unijnej dyrektywy 2003/88/WE. Zgodnie z nią nie ma kategorii pośredniej między czasem pracy a czasem odpoczynku.

– Mamy więc lukę w krajowych regulacjach – mówi Podgórska-Rakiel.

Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej potwierdza, że kodeks pracy nie reguluje szczegółowo tego zagadnienia, dlatego w każdym zakładzie powinno być ono rozwiązane indywidualnie.

Praktyczny problem

To jednak rodzi konflikty. Tak było w jednym z zakładów mięsnych w województwie zachodniopomorskim. Pracodawca odmówił zatrudnionym doliczenia do ich czasu pracy okresu, który poświęcali na przejście dezynfekcji. Jak tłumaczy Grażyna Pawlata z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Szczecinie, walka inspektorów z naruszeniami jest utrudniona.

– Orzecznictwo dotyczące tego zagadnienia jest niejednolite. Dlatego badamy indywidualnie każdy przypadek. Gdy pracownik musi pokonać długą drogę do stanowiska pracy, wskazujemy pracodawcy, że powinno być to zaliczane do czasu pracy ?– podkreśla.

Zdaniem Grażyny Spytek-Bandurskiej z Konfederacji Lewiatan pracodawcy powinni jednoznacznie określać, ile czasu pracownik jest faktycznie w ich dyspozycji.

– Kwestie zaliczania do czasu pracy okresu na przygotowanie się do niej powinny być uregulowane w aktach wewnątrzzakładowych – dodaje.

Opinia

prof. Łukasz ?Pisarczyk, Uniwersytet Warszawski

Niektóre prace mają tak szczególny charakter, że wymagają wiele czasu na przygotowanie się do nich i na czynności niezbędne po ich zakończeniu. Jednocześnie w każdym zawodzie pracownik musi poświęcić co najmniej kilka chwil, by być gotowy do zadań. Przy dychotomicznym podziale na czas pracy i wolny zawsze będą się pojawiać wątpliwości, np. co do statusu prawnego czasu poświęconego przez pracownika na dojazd do miejsca zatrudnienia. Dlatego próby regulowania tej kwestii na poziomie ustawowym mogą się skończyć niepowodzeniem. Najkorzystniejszym rozwiązaniem byłoby obowiązkowe określanie katalogu stanowisk, które wymagają szczególnie dużo czasu na przygotowanie się do pracy, w układzie zbiorowym lub w regulaminie pracy.