Czy wiedząc, że przewoźnik, któremu zlecamy przewóz towaru na międzynarodowej trasie, ma wykupione ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, warto jeszcze dodatkowo wykupić ubezpieczenie ładunku, czyli cargo? Wielu małych przedsiębiorców zadaje sobie takie pytanie, kierując się chęcią ograniczenia kosztów. Wykupienie polisy w końcu kosztuje. Wydaje się, że skoro przewoźnik ma własne ubezpieczenie, to gdy dojdzie do wypadku w transporcie, pokryje on poniesione przez nadawcę straty właśnie takiego ubezpieczenia.

Jednak równie możliwe jest to, że przewoźnik nie zapłaci za szkody lub ubytki. Możliwe są  trzy scenariusze. Może się okazać, że strata powstała na skutek okoliczności, za które przewoźnik nie odpowiada. Może być też tak, że przewoźnik za szkodę odpowiada, ale wypłacone odszkodowanie nie pokrywa naszych strat. Zgodnie z przepisami górna granica jego odpowiedzialności będzie bowiem ograniczona. Wreszcie może być tak, że szkoda powstała w takich okolicznościach lub z takich przyczyn, które zostały wyłączone przez ubezpieczyciela. Przewoźnik będzie wówczas odpowiadał, ale może się okazać, że nie ma on wystarczającego majątku na pokrycie naszych roszczeń. Pozostanie batalia w sądzie o odzyskanie pieniędzy. I nawet, gdy nadawca będzie miał rację  i wygra w sądzie, to może mu pozostać satysfakcja z wyroku, natomiast pieniędzy nie odzyska. Skąd te zagrożenia? Ubezpieczenie OC przewoźnika nie jest tożsame z ubezpieczeniem ładunku. Roztacza ono ochronę nad firmą przewoźnika, a nie nad ładunkami. Odwrotnie niż ubezpieczenie cargo, które ochrania ładunek. Po drugie, przy międzynarodowym transporcie samochodowym stosuje się specjalne przepisy, czyli reguły zawarte w tzw. konwencji CMR. Jest to umowa o międzynarodowym przewozie drogowym towarów. Określa ona odpowiedzialność przewoźnika w przypadku uszkodzenia lub zaginięcia towaru w transporcie. Jej przepisów nie wolno wyłączyć ani modyfikować.  W myśl konwencji, przewoźnik jest zwolniony z odpowiedzialności, jeżeli zaginięcie, uszkodzenie lub opóźnienie spowodowane zostało:

- z winy osoby uprawnionej,

- zleceniem takiej osoby, niewynikającym z winy przewoźnika,

- wadą własną towaru,

- okolicznościami, których przewoźnik nie mógł uniknąć i których skutkom nie mógł zapobiec.

Jeżeli uszkodzenie ładunku nastąpi z powodu takich zdarzeń, przewoźnik nie wypłaci  odszkodowania – nie ma znaczenia nawet to, czy jest ubezpieczony, czy też nie.

Konwencja wymienia także inne okoliczności zwalniające przewoźnika z odpowiedzialności. Nie odpowiada on np. za szkody powstałe w trakcie załadunku lub rozładunku towaru. Nie są to czynności związane z przewozem. I znów, jeżeli przewoźnik wykaże, że szkoda powstała w takich okolicznościach, to nie musi płacić odszkodowania. Inaczej byłoby w przypadku posiadania  ubezpieczenia cargo, które straty i uszkodzenia w trakcie załadunku powinno uwzględniać. Wreszcie może się okazać, że przewoźnik odpowiada za szkodę i powinien zapłacić odszkodowanie. Jednak jego ubezpieczyciel odmawia wypłaty, powołując się na klauzulę wyłączającą jego odpowiedzialność. W polisach przewoźników są zapisy, z których wynika, że zakład ubezpieczeń nie odpowiada za szkody powstałe:

- z winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa,

- wskutek nieterminowego podstawienia środka transportu do załadunku,

- wskutek utraty lub nienależytego wykorzystania dokumentów dołączonych do listu przewozowego,

- w wyniku wydania towaru osobie nieuprawnionej,

- podczas postoju środka transportu poza parkingami strzeżonymi.

Gdy okaże się, że któraś z tych klauzul  ma zastosowanie, ubezpieczyciel nie wypłaci odszkodowania, pozostanie walczyć o pieniądze od przewoźnika. Może się jednak okazać, że jest to mała firma, która samochody ma w leasingu i nie  ma żadnego majątku, a tym samym nigdy nie  dostanie sie od niej odszkodowania. I znów ubezpieczenie cargo może wyeliminować te problemy. Warto więc wykupić odpowiednią polisę, niezależnie od tego, czy przewoźnik ma własne ubezpieczenie, czy też nie.