Nie pierwszy raz zdarza się, że przedsiębiorca, który zorganizował swoją działalność w ten sposób, że wykorzystuje Internet do sprzedaży swoich produktów, narusza szczególne przepisy, które do takiej właśnie sprzedaży się odnoszą. Tymczasem lektura ustawy o ochronie niektórych praw konsumentów oraz odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny (DzU z 2012 r., poz. 1225) powinna być obowiązkowa dla każdej firmy, która oferuje konsumentom swoje produkty poprzez wirtualny sklep. Ich poznanie i właściwa interpretacja pozwolą uniknąć przykrości, gdyby regulamin sklepu lub warunki sprzedaży zostały poddane kontroli przez właściwą instytucję działającą na rzecz ochrony konsumentów. Złamanie przepisów tej ustawy może bowiem przekładać się na automatyczne naruszenie przepisów jeszcze innej, mianowicie ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. A postawienie zarzutu naruszenia zbiorowych interesów konsumentów (z art. 24) może zakończyć się nałożeniem na firmę kary finansowej, której wysokość to nawet 10 proc. przychodów przedsiębiorcy. Nie warto więc tej sprawy bagatelizować. W przedstawianym przypadku przedsiębiorca umieścił w regulaminie m.in. następujące klauzule:
Należy od razu zaznaczyć, że wszystkie te zapisy są niezgodne z prawem, naruszają uprawnienia konsumentów i mogą wprowadzać ich w błąd co do treści i zakresu takich uprawnień. I tak, m.in. ustawa rzeczywiście przewiduje prawo do odstąpienia od umowy zawartej przez Internet bez podawania przyczyn. Jednak, co istotne, bardzo wyraźnie wskazuje ona na to, że konsument ma 10 dni na złożenie oświadczenia (np. wysłanie listu poleconego), w którym rezygnuje on z zakupu. Samo odesłanie towaru może nastąpić później (w ciągu 14 dni). Dlatego konsument ma 10 dni, aby zastanowić się, czy zakup rzeczywiście był dobry, i wystarczy, że choćby tego ostatniego dnia wyśle przedsiębiorcy oświadczenie o odstąpieniu. Nie musi natomiast w ciągu tego czasu zwrócić produktu. Dalej, zgodnie z przepisami, przedsiębiorca nie ma prawa obciążać klienta kosztami dostawy towaru. Wprawdzie konsument musi odesłać zwracany produkt na swój koszt, ale z drugiej strony należy mu się zwrot wszystkich kosztów, jakie sam zapłacił przedsiębiorcy. Nie ma więc znaczenia, czy koszt dostarczenia był wliczony w cenę produktu czy stanowił oddzielną pozycję na rachunku. Firma ma obowiązek zwrócić całość. To jest wliczone w ryzyko prowadzenia sprzedaży przez Internet. I wreszcie ostatni element dotyczący paragonu. Także on nie jest prawidłowy. A wszystko dlatego, że także w tej mierze przepisy w żadnym miejscu nie pozwalają przedsiębiorcy ograniczać prawa do zwrotu towaru poprzez wymóg posiadania paragonu. Konsument ma prawo wykorzystać wszelki inne metody, aby udowodnić, że produkt pochodzi od tego konkretnego sprzedawcy, i dzięki temu zrealizować przysługujące mu uprawnienie.