Na piątkowym posiedzeniu podkomisji stałej ds. nowelizacji kodeksu pracy pracodawcy oczekujący zmian w kodeksie odnieśli sukces.
Posłowie uwzględnili zawarty w projekcie autorstwa Adama Szejnfelda pomysł, aby wykreślić z tekstu definicję doby pracowniczej. W myśl obecnych przepisów są to kolejne 24 godziny od rozpoczęcia pracy. Komplikuje to sytuację pracodawcy, który chce, by pracownik, np. w poniedziałek, przyszedł na godz. 10, a następnego dnia na godz. 8. Obecnie zainteresowany nabywa w takim wypadku prawo do dodatkowego wynagrodzenia za dwie godziny we wtorek między ósmą a dziesiątą.
Jednocześnie posłowie po apelach Jacka Męciny, wiceministra pracy, zdecydowali się poprzeć także pomysł rządowy na nowelizację przepisów w tym zakresie. Adam Szejnfeld, autor przyjętej wcześniej poprawki, zabiegał bowiem o to, by pominąć rządową propozycję zmian w kodeksie jako bezcelową. Rząd zaproponował zaś, by zostawić obecną definicję doby pracowniczej i zawrzeć w nowelizacji regulację, która wprost mówi, że rozpoczęcie pracy następnego dnia o godzinę wcześniej to nie nadgodziny.
Już w czasie posiedzenia komisji przedstawiciele sejmowego Biura Legislacyjnego sygnalizowali, że obie propozycje, choć prowadzą do tego samego celu, są ze sobą sprzeczne. Poza tym wykreślenie definicji doby pracowniczej będzie miało negatywny wpływ na stosowanie innych przepisów kodeksu pracy posługujących się tym pojęciem.
– Faktycznie, może to istotnie skomplikować obliczanie czasu pracy zatrudnionych – komentuje Maciej Zieliński, radca prawny z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. – Poczynając od podstawowego dla zatrudnionych przepisu, że praca odbywa się przez osiem godzin na dobę, nie będzie wiadomo, co ta doba oznacza. Jednym z naturalnych rozwiązań będzie więc powrót do tzw. astronomicznej doby, która zaczyna się i kończy o północy.
Jednocześnie projekt przewiduje, że w wypadku osób pracujących w nocy zachowana zostanie dotychczasowa regulacja – że doba to kolejne 24 godziny od rozpoczęcia pracy.
– Obawiam się, że nałożenie na siebie tych dwóch systemów spowoduje ból głowy u niejednej kadrowej – zauważa mecenas Zieliński. – Jak będzie się wtedy liczyć czas pracy osoby, która po takich zmianach dniówkę rozpocznie o godz. 22 w nocy z piątku na sobotę? Na potrzeby rozliczania czasu pracy trzeba będzie liczyć raz według doby astronomicznej, a dla ustalenia czasu odpoczynku – według kolejnych 24 godzin od rozpoczęcia pracy. Myślę, że projekt rządu zawiera tu znacznie bardziej racjonalne rozwiązania – zauważa.
etap legislacyjny: przed drugim czytaniem