Zatrudniamy pracowników w podstawowym systemie czasu pracy (od 9 do 17). Część pracuje jednak w zadaniowym systemie i sami decydują o dziennym rozkładzie obowiązków. Ostatnio część załogi buntuje się przed rzekomym nawałem dodatkowych zajęć, który burzy ich dotychczasowe przyzwyczajenia wczesnego wychodzenia z firmy. Zatrudnieni grożą, że zaczną upominać się o wynagrodzenie za nadgodziny. Czy rzeczywiście mają do tego prawo? – pyta czytelnik.
Nie będzie większych poborów za ślamazarność
Zadaniowy czas pracy przewiduje art. 140 k.p. Zgodnie z nim w przypadkach uzasadnionych rodzajem pracy lub jej organizacją albo miejscem wykonywania wolno stosować system zadaniowy. Jeśli zatrudniony chce tak pracować, potrzebne jest postanowienie o wykonywaniu obowiązków w ten sposób w jego umowie o pracę.
Także w regulaminie pracy mogą znaleźć się przepisy przesądzające o tym, że na określonych stanowiskach czy w pewnych działach dopuszczalny jest zadaniowy czas pracy. Wówczas w angażu wystarczy wskazać, że podwładny pracuje w systemie czasu pracy wynikającym z regulaminu pracy dla tego stanowiska. Takie postanowienie może się także znaleźć w zakresie czynności pracownika będącym aneksem do angażu.
Sterem, żeglarzem i okrętem
Przy takim systemie to podwładny decyduje o tym, w jaki sposób ułożyć ramówkę dniówki. Nie musi stawiać się w firmie w ustalonym czasie (jak inni pracujący w określonych przez firmę godzinach, np. o 9). Nie trzeba także ewidencjonować jego godzin pracy. Ale to wcale nie oznacza, że przypisze się im nie wiadomo jak dużo zajęć do wykonania, skoro o konkretnej godzinie nie stawiają się w biurze. Zadania personelu trzeba z góry wskazać, a czas na ich realizację określa pracodawca po porozumieniu z pracownikiem. Rozmiar powierzonych mu zadań do wykonania w określonym przedziale (np. dzień, tydzień czy miesiąc) ma uwzględniać wymiar czasu pracy wynikający z norm wskazanych w art. 129 k.p. Zadania te nie mogą być podane doraźnie poprzez codzienne wydawanie poleceń przez przełożonego.
Więcej niż norma
Czas pracy mierzony wymiarem zleconych zadań zakłada ułożenie ich w taki sposób, aby można je było wykonać w normie, tj. przeciętnie w 40 godzinach w ciągu tygodnia i ośmiu godzinach dziennie. Szef nie może zlecać zadań nie do zrealizowania w tym wymiarze, nawet jeśli zatrudniony zgodzi się na to w drodze konsultacyjnej (czyli „po porozumieniu"). Takie wskazanie zadań niemożliwych do spełnienia w tych normach narusza przepisy o czasie pracy i uzasadnia roszczenie pracownika o ustalenie wynagrodzenia faktycznie odpowiadającego wykonanej pracy, z uwzględnieniem dodatku za pracę w godzinach nadliczbowych (art. 189 kodeksu postępowania cywilnego).
Samo nazwanie czasu pracy „zadaniowym" nie wyłącza stosowania przepisów o wynagrodzeniu za pracę w godzinach nadliczbowych. Tak Sąd Najwyższy uznał w wyroku z 4 sierpnia 1999 r. (I PKN 181/99) oraz w uzasadnieniu wyroku z 5 lutego 2002 r. (I PKN 845/00). Zlecanie pracownikowi zadań, których wykonanie w normalnym czasie pracy jest niemożliwe, trzeba kwalifikować jako równoznaczne z poleceniem świadczenia pracy w czasie przekraczającym normy (wyrok SN z 10 września 1998 r., I PKN 301/98). Będzie to więc polecenie pracy ponadwymiarowej, którą trzeba odpowiednio wynagrodzić. Generalnie zatem także w zadaniowym systemie, jeśli z przyczyn określonych w art. 151 § 1 k.p. wystąpi konieczność dodatkowej pracy ponad dokonane ustalenia, będzie to praca nadliczbowa.
Bez kasy za obijanie
Jednak na dodatkowe pieniądze nie ma co liczyć ten, kto z premedytacją przeciąga swoje działania ponad ustawową normę. Jeśli zatrudniony nie jest przeciętnie wydajny, tzn. wykonuje mniej zadań niż jego kolega zaangażowany na podobnym lub takim samym stanowisku i obłożony analogiczną ilością zadań (co do rodzaju i ilości), nie dostanie większych poborów za swoją ślamazarność. Praca nadliczbowa nie występuje bowiem, gdy pracownik osiąga założoną i obiektywnie możliwą wydajność pracy w czasie dłuższym niż przeciętnie osiem godzin dziennie z powodu braku umiejętności lub chęci intensywnej pracy (wyroki SN z: 17 lutego 2004 r., I PK 377/03 i 5 lutego 2008 r., II PK 148/07).
Wątpliwości rozstrzygnie sąd
W razie sporu, czy u zadaniowca doszło do pracy nadliczbowej, na pracodawcy ciąży ciężar dowodu, że powierzał mu zadania możliwe do wykonania w czasie wynikającym z norm określonych w art. 129 k.p. Jeśli w sądzie nie wykaże, że powierzane zadania można było zrealizować w czasie ośmiogodzinnej dniówki i pracownik, mówiąc oględnie, nie przykładał się do swoich zajęć, będzie mu musiał wypłacić wynagrodzenie za nadgodziny.