Państwowa Inspekcja Pracy co roku przeprowadza około 90 tys. kontroli u pracodawców. Z raportu, jaki przedstawiła w czwartek  w Sejmie, wynika, że przepisy utrudniają im ściganie niektórych nadużyć. Między innymi z tego względu posłowie z sejmowej Komisji Kontroli Państwowej zdecydowali się wystąpić do Komisji Gospodarki z opinią sygnalizującą potrzebę zmian. Chodzi o ustawę z 2 lipca 2004 r., o swobodzie działalności gospodarczej (DzU z 2010 r., nr 220, poz. 144 z późn. zm.)

Uwaga! Inspektor się zbliża

W myśl art. 79 i następnych, PIP musi zawiadomić przedsiębiorcę o zamiarze przeprowadzenia kontroli co najmniej siedem dni wcześniej.

-         Taki obowiązek powoduje, że kontrole legalności zatrudnienia, jakie prowadzimy szczególnie w firmach budowlanych, to fikcja – mówi jeden z inspektorów. – Gdy przychodzimy na kontrolę, okazuje się, że większość pracowników została zatrudniona dzień wcześniej, choć prace na budowie trwają już od kilku miesięcy. Bywa, że przedsiębiorca śmieje mi się w twarz, bo po zawiadomieniu o planowanej kontroli miał wystarczająco dużo czasu, aby posprzątać w papierach, byśmy nie mieli się do czego przyczepić – wyjaśnia.

Z raportu przygotowanego przez PIP dla posłów wynika, że zgodnie z art. 79a ustawy o swobodzie działalności gospodarczej i art. 24 ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy, inspektor musi przygotować sformalizowane upoważnienie zawierające informacje o kontrolującym, podstawie i zakresie kontroli oraz pouczenie o prawach i obowiązkach kontrolowanego. Problem polega na tym że często inspektorzy wykrywają nieprawidłowości także u kontrahentów czy podwykonawców kontrolowanego. Jeśli podejmą interwencję  w innej firmie, zgodnie z przepisami, w ciągu trzech dni, muszą dostarczyć stosowne upoważnienie do przeprowadzenia kontroli. Problem polega na tym, że w przypadku budów trudno w tak krótkim czasie zlokalizować siedziby wszystkich przedsiębiorców i dostarczyć im wymagane przez przepisy dokumenty. Bywa, że sami pracownicy utrudniają ustalenie danych adresowych firmy, w której rzekomo są zatrudnieni.

Przewiny zależą od branży

Z raportu PIP wynika także wiele innych postulatów zmian w przepisach, które pozwoliłyby na walkę z nieprawidłowościami w poszczególnych branżach.

Przykładowo w służbie zdrowia PIP odnotowuje wiele przypadków naruszenia norm czasu pracy i prawa do odpoczynku. Skala naruszeń byłaby zapewne większa, gdyby nie to, że wiele osób współpracuje ze szpitalami na podstawie umów cywilnoprawnych lub świadczy usługi medyczne w ramach prowadzonej działalności gospodarczej.

Zdaniem Inspekcji potrzebna jest taka nowelizacja przepisów, która wyeliminuje możliwość wykonywania pracy w tym samym podmiocie leczniczym na podstawie różnych stosunków prawnych, co często prowadzi do naruszenia prawa do odpoczynku.

Inaczej mają się sprawy w branżach, w których może dojść do zagrożenia życia i zdrowia pracownika, w związku np. z kontaktem z chemikaliami. Okazuje się bowiem, że pracodawca, wystawiając zatrudnionemu skierowanie na badania lekarskie, czyni to na jednym blankiecie, bez pozostawienia jego kopii w aktach osobowych pracownika. Od prawidłowości tego skierowania zależy zaś, czy lekarz prawidłowo oceni predyspozycje pracownika do wykonywania określonego rodzaju zadań.

Inspektorzy zwracają także uwagę na przepisy przewidujące preferencje w zatrudnianiu pracowników z Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdowy czy Gruzji.

Zdarzają się bowiem przypadki wystawiania dużej liczby oświadczeń, stanowiących podstawę do przyjazdu takiego pracownika do Polski, które mogą być później odsprzedawane. Bywa też, że taki pracownik po przekroczeniu granicy nie pojawia się u przedsiębiorcy, który wystawił mu zaproszenie. Potrzebny jest więc rejestr takich zaproszeń i umów zawartych z cudzoziemcami.