Konsument ma prawo znać cenę oferowanego produktu lub usługi. Ustawa o cenach (DzU z 2001 r. nr 97, poz. 1050 ze zm.) w art. 12 ust. 2 jednoznacznie stwierdza, że w miejscach sprzedaży detalicznej i świadczenia usług uwidacznia się ceny jednostkowe towarów i usług w sposób zapewniający prostą i niebudzącą wątpliwości informację o ich wysokości.

Ponadto przepisy ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów (DzU z 2007 r. nr 50, poz. 331 ze zm.) nakazują udzielać osobom fizycznym rzetelnej, prawdziwej i pełnej informacji, co także może odnosić się do wartości produktu. Zaniechanie takiego obowiązku może zostać zinterpretowane jako działanie naruszające zbiorowe interesy konsumentów.

Jednocześnie zdarza się, że uwidoczniona cena nie jest tą ostateczną, ponieważ przedsiębiorca prowadzi akcję promocyjną. Wyprzedaje produkty, udziela rabatów stałym klientom lub tym, których chce pozyskać. Oczywiście prowadzenie akcji promocyjnych samo w sobie ani nie jest zakazane, ani naganne. Wręcz przeciwnie, z punktu widzenia konsumentów jest działaniem jak najbardziej pożądanym. Daje dostęp do tańszych produktów lub usług.

Problem może pojawić się wtedy, gdy sposób podawania informacji o cenach oraz jednocześnie stosowanych rabatach wprowadza konsumenta w błąd. Takie działanie może zostać zaklasyfikowane jako działanie naruszające zbiorowe interesy konsumentów i wiązać się z nałożeniem na przedsiębiorcę kary finansowej. Kiedy może tak być?

W myśl przepisów

Zacznijmy od przepisów. Ustawa o ochronie konkurencji i konsumentów w art. 24 zakazuje stosowania praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Jednocześnie przepis ten wyjaśnia, że taką praktyką jest każde bezprawne działanie przedsiębiorcy godzące w te interesy.

Podaje on także pewne przykłady takich praktyk, zaliczając do nich w szczególności:

• stosowanie niedozwolonych postanowień umownych, które zostały wpisane do rejestru zakazanych klauzul,

• naruszanie obowiązku udzielania konsumentom rzetelnej, prawdziwej i pełnej informacji,

• nieuczciwe praktyki rynkowe lub czyny nieuczciwej konkurencji.

Te ostatnie są określone w ustawie o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym (DzU z 2007 r. nr 171, poz. 1206). Zgodnie z art. 4 praktyka rynkowa stosowana przez przedsiębiorcę wobec konsumenta jest nieuczciwa, jeżeli jest sprzeczna z dobrymi obyczajami i w istotny sposób zniekształca lub może zniekształcić zachowanie rynkowe przeciętnego konsumenta przed zawarciem umowy dotyczącej produktu, w trakcie jej zawierania lub po jej zawarciu.

W szczególności za taką praktykę może być uznane działanie skutkujące wprowadzeniem klienta w błąd. Jak przepisy wyjaśniają to pojęcie? Definicję przynosi art. 5, w którym czytamy, że praktykę rynkową uznaje się za działanie wprowadzające w błąd, jeżeli w jakikolwiek sposób powoduje lub może powodować podjęcie przez przeciętnego konsumenta decyzji dotyczącej umowy, której inaczej by nie podjął.

Może to być skutkiem rozpowszechniania przez przedsiębiorcę nieprawdziwych informacji albo nawet prawdziwych, ale przekazywanych w sposób, który powoduje ich błędne zrozumienie. Nie powinno budzić wątpliwości, że w szczególności wprowadzające w błąd działanie może dotyczyć ceny, sposobu jej obliczania lub istnienia szczególnej korzyści cenowej.

Reasumując, mylne lub skomplikowane podanie ceny lub sposobu jej określania może powodować, że konsument, licząc na specjalny bonus, podejmie decyzję o zawarciu umowy z przedsiębiorcą. Gdyby nie został wprowadzony w błąd, czyli w tym wypadku miał od początku świadomość, jaką cenę lub wynagrodzenie będzie musiał uiścić, jego decyzja w tej sprawie mogłaby być inna. Na czym w praktyce może polegać takie działanie przedsiębiorcy w powiązaniu z kwestią stosowania rabatów pokazuje przykład.

Przykład

Firma świadczy usługi przewozu osób. W przygotowanym materiale reklamowym informuje o 20-proc. rabacie. Ulotki reklamowe – stanowiące jednocześnie rodzaj karty lojalnościowej – trafiają do klientów bezpośrednio korzystających z taksówek przewoźnika oraz są wrzucane do skrzynek pocztowych. Na ulotce znajduje się informacja o stawkach taryfowych:

I taryfa 1,60 zł,

II taryfa 2,40 zł,

1h postoju 28 zł,

wejście do pojazdu 4,80 zł.

Dane o stosowanej taryfie są połączone z informacją, że posiadacz karty może oczekiwać 20-proc. rabatu za każdy przejazd.

Co z tego wynika? Przyjmijmy, że pasażer zamierza przejechać 10 km, nie opuszczając I strefy taryfowej. Jakiego rachunku może się spodziewać? Jeżeli ktoś sobie wyliczy, że będzie to 16,64 zł (4,80 zł + 16 zł) – 20 proc., będzie w błędzie. Cena za usługę wyniesie bowiem 20,80 zł. Dlaczego? Bo wbrew temu, co mogłaby sugerować ulotka, 20-proc. rabat jestjuż wliczony w podane stawki taryf.

Tak naprawdę zwykłe stawki w tej firmie kształtują się na poziomie: 2 zł w I taryfie, 3 zł w II taryfie, 35 zł za godzinę postoju.

Jednak informacji o podstawowych stawkach nie ma na ulotce. Brak takiego przekazu może wywołać u konsumenta mylne przekonanie o większej atrakcyjności oferty, polegającej na osiągnięciu przez niego szczególnej korzyści cenowej w przypadku skorzystania z usług reklamującego się przedsiębiorcy.

Informacje umieszczone na ulotce powodują, że klient ma podstawy do tego, aby przypuszczać, że będzie mógł skorzystać z 20-proc. rabatu za każdy przejazd, naliczonego od ceny taryfowej umieszczonej w reklamie. Przecież nie ma on i nie musi mieć wiedzy na temat zwykłych stawek taryfowych dla osób, które wsiadają do taksówki bez ulotki reklamowej.

Dlatego brak cen podstawowych utrudnia konsumentom obliczenie rzeczywistego kosztu usługi i może sprawiać wrażenie, że rabat będzie naliczany od cen podanych na ulotce. Tym samym informacja zawarta w reklamie i jej interpretacja mogą być podstawą do podjęcia przez niego decyzji o skorzystaniu z usług właśnie tego przewoźnika.

I właśnie to może być przykładem umieszczania cen promocyjnych w sposób, który może zostać uznany za działanie wprowadzające w błąd.

Zdaniem urzędu

Tak w każdym razie stwierdził Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który badał podobną sprawę i w konsekwencji nakazał zaniechania takiej praktyki (decyzja nr RBG-26/2011). W ocenie urzędu działanie przedsiębiorcy naruszyło cytowane wyżej przepisy ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym, a w konsekwencji także ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Wszystko dlatego, że przedsiębiorca podał w sposób nierzetelny i niejednoznaczny cenę za świadczoną usługę w rozpowszechnianych materiałach reklamowych.

Jak czytamy w decyzji, „przedsiębiorca jako profesjonalista musi formułować przekaz reklamowy w sposób jednoznaczny i czytelny. Cena jest to podstawowy czynnik, jakim kieruje się konsument przy wyborze towaru lub usługi. Pod wpływem tego komunikatu (ulotki reklamowej) przeciętny konsument mógł nabrać mylnego wyobrażenia o cechach reklamowanej usługi i podjąć decyzję, której – w razie posiadania pełnej i rzeczywistej wiedzy o oferowanej usłudze – by nie podjął”.

Ponadto warto zaznaczyć, że w opisywanej sytuacji konsument zorientuje się, że został wprowadzony w błąd, dopiero po wykonaniu usługi, kiedy przyjdzie do płacenia rachunku.

Kiedy dochodzi do naruszenia

Aby doszło do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów, muszą zaistnieć trzy przesłanki. Jak wynika bowiem z cytowanego już art. 24 ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów, zakazane jest stosowanie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów.

A przez taką praktykę rozumie się godzące w nie bezprawne działanie przedsiębiorcy. A zatem musi to być działanie:

• przedsiębiorcy,

• wypełniające znamiona bezprawności,

• naruszające zbiorowe interesy konsumentów.

Trzy te przesłanki muszą zaistnieć łącznie, aby można było postawić zarzut naruszenia zbiorowych interesów konsumentów.