Państwowa Inspekcja Pracy przedstawiła plany kontrolne na zbliżający się rok.
Przedsiębiorcy muszą się przygotować na krótkotrwałe kontrole nastawione na wykrycie nieprawidłowości stwarzających bezpośrednie zagrożenia dla życia lub zdrowia. Będą to kontrole nękające, tzn. prowadzone u danego pracodawcy cyklicznie, nawet w kilkudniowych odstępach, aż do czasu likwidacji zagrożeń.
W 2011 r. na celowniku inspektorów znajdą się branże najbardziej niebezpieczne, takie jak budownictwo, górnictwo oraz transport drogowy.
Kontroli mogą się spodziewać także firmy, w których w ostatnim czasie doszło do wypadków i niebezpiecznych zdarzeń. Poza tym w planie kontrolnym inspekcji pracy znalazły się branże paliwowa i energetyczna.
Więcej akcji będzie podejmowanych lokalnie. Jedna czwarta kontroli będzie związane ze specyfiką regionalną. Tak więc nad morzem w okresie letnim pod lupę trafią handel, gastronomia i usługi. Te same branże będą kontrolowane w sezonie zimowym w ośrodkach narciarskich.
Okręgowe inspektoraty będą miały dużą autonomię w kreowaniu własnej działalności.
– Poszczególne regiony mają swoją specyfikę, rozmaite dominujące gałęzie przemysłu czy działalności gospodarcze, tak więc trudno, by to centrala decydowała o wszystkim – mówi Tadeusz Zając, główny inspektor pracy.
Aż 30 proc. kontroli w przyszłym roku będzie inspirowane skargami.
Nowym obszarem, który znajdzie się w kręgu zainteresowań inspekcji pracy, będą duże korporacje, tzw. białe kołnierzyki. Wydawać by się mogło, że to właśnie ich pracownicy mają cieplarniane warunki. W praktyce ich też dotykają zagrożenia w środowisku pracy. Oczywiście są one inne niż w fabryce, ale również mogą być groźne.
– Dociera do nas wiele sygnałów, z których wynika, że osoby zatrudnione w korporacjach, bankach, biurach są narażone na stres, mobbing, pracę ponad siły. Firmy wykorzystują ich pęd do kariery, łamiąc ich prawa – dodaje Tadeusz Zając.
Zakres kontroli firm zależy od regionu