[b]Rz: Firmy tracą 7 procent przychodu przez pracowników-oszustów. Dlatego szefowie wprowadzają elektroniczny monitoring. Pracodawca sięga po informacje, które zostawiamy w komputerach, w poczcie elektronicznej...[/b]
[b] Leszek Mellibruda:[/b] Mamy do czynienia z tak zwanym efektem akwarium. Kierownictwo ustawia siebie w pozycji obserwującego życie w firmie, tak jakby to były ryby w akwarium. Szefowi wydaje się, że kiedy to wszystko sfotografuje, sfilmuje, nagra, to będzie miał pracowników pod kontrolą.
[b]A nie ma ich pod kontrolą?[/b]
To złudzenie. Badania pokazują, że ludzie dokonujący nadużyć nie są naiwni. W ich przypadku metoda akwarium zawodzi, ponieważ oni działają najczęściej w izolacji, zaciszu swojego pokoju. Taki „ukryty strzelec” jest pozbawiony skrupułów, pracuje po cichu, półprywatnie i nawet nie wysyła w tej sprawie e-maili.
[b]Czy inwigilacja jakoś wpływa na atmosferę w firmie?[/b]
Podejrzliwość przechodzi na pracowników, którzy zaczynają podejrzewać o nadużycia swoich pracodawców i siebie nawzajem. Atmosfera w miejscu pracy zaczyna być coraz bardziej stresogenna. A pracownicy zaczynają sobie zadawać pytania: „Kim ja dla tych ludzi i dla tej firmy właściwie jestem?”, bo czują się trybikami w maszynie, którymi można poruszać w dowolny sposób. Im więcej inwigilacji, tym mniej poczucia odpowiedzialności.
[b]Skoro inwigilacja jest nieskuteczna, to jak wytropić w firmie oszustów?[/b]
Ludzie potrzebują mieć zarówno w życiu prywatnym, jak i w pracy swoją własną przestrzeń. Tymczasem wielu polskich menedżerów uważa, że im bardziej ludzie będą się bali, tym bardziej będą się starali. Dobrze by było, gdyby kadra kierownicza nauczyła się sposobów budowania ogólnego zaufania ludzi w firmie. Inwestycja w zaufanie skutkuje większą motywacją oraz bardziej etycznymi zachowaniami.