[b]Rz: Wszyscy mówią o opcjach, o negatywnych skutkach dla firm, którym trudno się rozliczyć. Takie zamieszanie to dodatkowa przesłanka, by te długi kwalifikować jako sporne. Co formalnie decyduje o sporności długu?[/b]

[b]Piotr Zimmerman, radca prawny, Wardyński i Wspólnicy sp.k.:[/b] Sporność długu to pojęcie faktyczne, nie prawne. W polskim prawie pojawiło się już w latach 30. ubiegłego wieku w praktyce orzekania sądów upadłościowych, które aż do dziś odmawiają ogłoszenia upadłości, gdy wierzyciel nie dysponuje prawomocnym wyrokiem, a dłużnik twierdzi, że wierzytelność nie istnieje, i potrafi wykazać, że spór jest realny. Pomocne w wykazywaniu tej sporności jest wytoczenie powództwa, ale także wymiana pism itp.

[b]Czy musi być prawomocny wyrok? [/b]

Jeżeli dłużnik wytoczył powództwo np. o ustalenie, że zobowiązanie nie istnieje, to już sam ten fakt kwalifikuje, moim zdaniem, wierzytelność jako sporną. Gdy będzie prawomocny wyrok, przestanie być sporna i będzie jasne – istnieje albo nie. Wcześniej w wypadku sporu dość łatwo się obronić przed wnioskiem o upadłość ze strony tego akurat wierzyciela. Chyba że ten bądź inny zgłosi wierzytelność niesporną, ale nie o tym tu mówimy.

[b]Jak sporna wierzytelność wpływa na ocenę, czy przedsiębiorstwo kwalifikuje się do upadłości czy nie? [/b]

Dotykamy sedna problemu. Z jednej strony silne i uzasadnione argumentami prawnymi przekonanie, że dług nie istnieje, jest dla dłużnika usprawiedliwieniem, by nie występował o upadłość, jeżeli inne długi płaci. Z drugiej zaś, jeśli ostatecznie przegra proces i będzie musiał kwestionowane zobowiązanie uregulować, może się spotkać z zarzutem wierzyciela, że wiedział o długu od początku i że odpowiada za niezłożenie w terminie wniosku o upadłość. Członkowie władz spółki z o.o. ryzykują w takiej sytuacji osobistą odpowiedzialność wobec wierzycieli za długi spółki. Każda z takich sytuacji musi być zatem indywidualnie rozpatrzona.

[b]Wierzyciel ze sporną wierzytelnością nie ma skutecznej podstawy, by się domagać upadłości – ale czy dłużnik też jej nie ma? [/b]

Sporność wierzytelności może służyć dłużnikowi za obronę przed wnioskiem wierzyciela. Dłużnik może złożyć taki wniosek zawsze. Wystarczy, żeby uznał wierzytelność. Pytanie – czy ma obowiązek taki wniosek złożyć?

[b]Tego rodzaju umowy jak opcje nie należą do prostych i można sobie wyobrazić duży prawniczy spór co do ich legalności. W razie bankructwa dłużnika (choćby z wniosku innych wierzycieli, innych przyczyn niż opcje), jaki sąd go rozstrzygnie i w jakim trybie? [/b]

Jeżeli przedsiębiorstwo upadnie, to bank będzie zmuszony złożyć zgłoszenie wierzytelności. Pierwszy etap weryfikacji to lista wierzytelności przygotowana przez syndyka, zarządcę lub nadzorcę sądowego. Następnie, na skutek sprzeciwu strony nieusatysfakcjonowanej, będzie w tej sprawie orzekał sędzia komisarz. Wreszcie od jego postanowienia przysługuje zażalenie do sądu upadłościowego. Ta decyzja na potrzeby upadłości będzie ostateczna.

[b]A co z procesem wytoczonym przed ogłoszeniem upadłości? [/b]

Wierzyciel będzie mógł uczestniczyć w głosowaniu nad układem lub w podziale środków z likwidacji, tylko jeżeli taki proces wygra, zanim te czynności w postępowaniu upadłościowym nastąpią. Szczególnego znaczenia nabiera więc tempo postępowań sądowych. Praktyka, niestety, jest taka, że najczęściej cały majątek dłużnika jest wcześniej zlikwidowany w upadłości, a postępowanie układowe zakończone.

To uniemożliwia udział banku, który oferował opcje, w racjonalnym rozwiązywaniu problemu dłużnika.

[b]Czy istnieje zatem potrzeba wprowadzenia jakichś specjalnych rozwiązań ustawowych dotyczących opcji? [/b]

Ze względu na skalę problemu jest miejsce na wprowadzenie pewnych ram proceduralnych ułatwiających porozumienie wierzyciela z dłużnikiem. Nie widzę przeszkód, by wyłączyć roszczenia z umów opcyjnych spod możliwości wystawiania przez bank bankowego tytułu egzekucyjnego. Bank nie mógłby prowadzić egzekucji bez wyroku, co w większości dawałoby przedsiębiorcy czas na uregulowanie sytuacji. W procesie mogłoby dojść do ugody itd. Taka modyfikacja nie ingerowałaby w stosunki umowne stron, a odebranie bankowi przywileju nie narusza w żaden sposób zasady równości stron, ale jedynie niweluje oczywistą w tym wypadku przewagę banku.