Z jednej strony propozycję opartą na projekcie Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego złożyło Ministerstwo Sprawiedliwości, z drugiej zaś zmiany zaproponowały grupy posłów z Klubu Parlamentarnego PiS i komisja „Przyjazne państwo”. Nie byłoby może nic złego w próbach reformowania prawa handlowego, gdyby nie sposób wprowadzania zmian i ich treść. Pamiętajmy, że odnosimy się do aktu prawnego mającego rangę kodeksu. Tymczasem brakuje debaty na ten temat i często analizy systemowej. Dochodzi więc do „wrzutek”, które niejednokrotnie naruszają ogólnie przyjęty system prawa. W konsekwencji zamiast usprawnień będziemy mieli psucie prawa.

Pierwsza z zasygnalizowanych zmian – proponowana przez ministra sprawiedliwości – wydaje się oczywista, choć skłania do zastanowienia. Generalnie chodzi o dostosowanie polskich przepisów do dyrektywy 36 WE z 11 lipca 2007 r., która nakazuje ułatwienia dla akcjonariuszy spółek publicznych w wykonywaniu praw korporacyjnych i wzmocnienie ochrony drobnych inwestorów. Zmiany dotyczą generalnie pewnego otwarcia na wykorzystanie nowych technologii. W konsekwencji proponuje się m.in. głosowanie za pośrednictwem środków elektronicznych lub korespondencyjnie, przede wszystkim z wykorzystaniem Internetu. Projekt dopuszcza też wykonywanie prawa głosu osobiście albo przez pełnomocnika przed lub w trakcie walnego zgromadzenia. Proponuje się również możliwość odmiennego głosowania z każdej z posiadanych akcji. Konieczność dostosowania polskiego prawa do prawa unijnego jest oczywista, choć niektóre propozycje pobudzają do dyskusji.

Generalne wątpliwości dotyczą dwóch kwestii: umiejscowienia przyjmowanych regulacji i wpływu tych regulacji na spółki niepubliczne. Dyrektywa z 11 lipca 2007 r. dotyczy spółek znajdujących się w publicznym obrocie. Powstaje więc pytanie, czy to właśnie kodeks spółek handlowych powinien całkowicie regulować działanie tej grupy spółek. Dotychczasowa koncepcja zakładała tylko marginalne odniesienie w k.s.h. do problematyki spółek publicznych, słusznie uznając, że jako lex specialis powinna być usytuowana w aktach regulujących publiczny obrót. Kodeks spółek handlowych nie powinien być miejscem regulacji dla wszystkich, w tym szczególnych typów spółek, a odstępstwa od regulacji kodeksu powinny znajdować się w aktach szczególnych. Podobnie moim zdaniem błędna jest teza, że regulacje odnoszące się do spółek publicznych powinny być wzorcem dla innych spółek, w tym spółek spoza publicznego obrotu. Stosowanie analogicznych zasad funkcjonowania, przeniesienie rozwiązań ze spółek akcyjnych do spółek z o.o. niepotrzebnie zatrze różnice między nimi. Trzeba więc powiedzieć „nie” dla „upublicznienia” spółek prywatnych.

Projekt przedłożony przez Klub Parlamentarny PiS proponuje m.in. zniesienie obligatoryjnej formy aktu notarialnego dla umów spółek: partnerskich, komandytowych, komandytowo-akcyjnych i z o.o. oraz w niektórych innych sytuacjach, w których obecnie obowiązuje ta forma. Propozycja nie dotyczy spółki akcyjnej. W projekcie znajduje się również propozycja obniżenia kapitału zakładowego w spółce komandytowo-akcyjnej i z o.o. do 10 tys. zł. Koncepcja zniesienia formy aktu notarialnego dla wszystkich umów spółek jest zwyczajnie populistycznym zabiegiem. Zamiar obniżenia kosztów tworzenia spółek – co stoi u podstaw propozycji – ma się nijak do przyjętego, moim zdaniem koniecznego w pewnych sytuacjach, formalizmu związanego z tworzeniem i działaniem spółek. Długo można by wyliczać powody, dla których forma aktu notarialnego wzmacnia pewność i bezpieczeństwo obrotu. Odstąpienie od niej np. w spółce komandytowej da możność ucieczki komandytariuszy od odpowiedzialności. Należy także pamiętać, że z chwilą zawarcia umowy spółki z o.o. powstaje spółka w organizacji. Uzyskuje ona podmiotowość prawną, ma zdolność prawną, zdolność do czynności prawnych, staje się przedsiębiorcą.

Zwolnienie od wymogu formy aktu notarialnego spowoduje bardzo niebezpieczną dla obrotu gospodarczego sytuację, gdy spółka będzie tworzona bez żadnej kontroli. Spółka zawiązana w sposób wadliwy byłaby pełnoprawnym uczestnikiem obrotu gospodarczego. Spółka w organizacji nie zawsze będzie musiała być poddana weryfikacji sądu rejestrowego, gdyż może nie dojść do zgłoszenia do rejestru. Utrzymanie formy aktu notarialnego dla statutu spółki akcyjnej i zniesienie takiego wymogu dla umowy spółki komandytowo-akcyjnej, która może być przecież spółką giełdową, również jest trudne do wyjaśnienia. Dlatego uważam, że należy utrzymać kontrolę notarialną nad czynnościami spółek handlowych. Notariusze ponoszą odpowiedzialność za dokonywane czynności, mają obowiązek czuwać nad należytym zabezpieczeniem praw i słusznych interesów stron. Chcąc dyskutować o obniżeniu kosztów tworzenia spółek, dyskutujmy o taksie, a nie o formie czynności prawnej. Oszczędności staną się zresztą teoretyczne, gdy do spółki wnoszona jest nieruchomość. Obecnie umowa spółki z o.o. zgodnie z art. 155 kodeksu cywilnego jest tą „inną umową” zobowiązującą do przeniesienia własności, stąd też nie ma potrzeby dokonywać jeszcze raz notarialnego przeniesienia własności.

Nie byłoby może nic złego w próbach reformowania prawa handlowego, gdyby nie sposób wprowadzania zmian i ich treść

Następna kwestia to propozycja – płynąca z kilku projektów – obniżenia kapitału zakładowego. Tu już konkurencyjny jest poziom obniżenia: w spółce z o.o. do 5 tys. zł bądź w innym projekcie 10 tys. zł. Nie ma jednak żadnego dowodu na to, że takie obniżenie ułatwi funkcjonowanie spółek w obrocie. Trwają zaawansowane prace zmierzające do zniesienia w ogóle kapitału zakładowego. Jednak proponowane zmiany będą miały charakter systemowy, gdyż zniesieniu kapitału zakładowego towarzyszyć będą instrumenty gwarancyjne w postaci testu płynności czy testu wypłacalności.

Przyjmowanie jako bariery rozwoju przedsiębiorczości określonego poziomu zaangażowania kapitałowego jest dosyć populistyczne, gdy nie zmienia się innych regulacji kodeksu spółek handlowych, przede wszystkim w zakresie odpowiedzialności. Brak instrumentów ochronnych dla uczestników obrotu nie będzie większą korzyścią niż funkcjonowanie spółek praktycznie bez kapitałów. Osłabienie pozycji wierzycieli spółek kapitałowych stanie się ewidentne. Powstanie kolejny problem związany z działającymi już spółkami, które niedawno przecież miały podwyższyć minimalny próg kapitału zakładowego. Należy pamiętać też o tym, że nie jest możliwa zmiana kapitału zakładowego przez ponowne oszacowanie wkładów niepieniężnych wnoszonych na pokrycie kapitału zakładowego. Obniżenie progu minimalnego kapitału zakładowego zamaże granice między prowadzeniem działalności gospodarczej w uproszczonej formie (np. spółek osobowych) a takim, które wymagają określonego zaangażowania finansowego.

Kolejną, dosyć kuriozalną propozycją jest zniesienie obowiązku przekształcenia spółki cywilnej w spółkę jawną (art. 26 § 4 6 k.s.h.).Trzeba sobie wyobrazić, że na powrót spółka cywilna stanie się podmiotem prowadzącym działalność gospodarczą, zaczną być „zbywane” udziały, spółkami kierować będą zarządy, prezesi. To będzie sygnał do odwrotu od zakazu występowania spółki cywilnej w obrocie jako odrębnego podmiotu. Spółka cywilna w obecnej postaci stwarza zagrożenie dla kontrahentów i samych wspólników. Proponowane rozwiązanie można rozważać, ale tylko wówczas, gdy dokona się stosownych zmian w kodeksie cywilnym i spółka ze stosunku obligacyjnego stanie się podmiotem prawa.

Pomijam w tym miejscu inne festiwalowe propozycje pojawiające się z różnych stron. Niemniej jednak nie można się oprzeć refleksji, że zmiany te mają wielokrotnie charakter dosyć przypadkowy, naruszają strukturę kodeksu spółek handlowych. Dzieje się tak bez dostatecznej analizy funkcjonowania – po ewentualnym dokonaniu zmian – innych przepisów. Oczywiste jest, że udoskonalać trzeba. Potrzebna jest jednak określona kultura zmian, a nie festiwal konkurujących ze sobą projektów. Inaczej będzie jak z piosenkami: co ambicja, to festiwal. I tak nowelizacja kodeksu spółek handlowych stanie się podobna do Top Trendy Festival.