Warto przypomnieć, czym różnią się te dwa rodzaje działalności i co grozi podszywającemu się pod taksówkę przedsiębiorcy za nieprzestrzeganie przepisów ustawy o transporcie drogowym.
Jedną z przyczyn przejmowania rynku przez przewoźników okazjonalnych jest to, że urzędy miejskie ograniczają liczbę licencji taksówkowych. Innym powodem są większe wymagania wobec kierowców taksówek, którzy zgodnie z art. 6 ustawy o transporcie drogowym (tekst jedn. DzU z 13 lipca 2007 r. nr 125, poz. 874 ze zm.):
- muszą mieć zaświadczenie o ukończeniu szkolenia w zakresie transportu drogowego taksówką, potwierdzone zdanym egzaminem, alternatywą jest wykazanie się co najmniej pięcioletnią praktyką w zakresie wykonywania takiego transportu; ponadto przerwa w wykonywaniu transportu drogowego z przyczyn zależnych od kierowcy nie może być dłuższa niż kolejnych sześć miesięcy;
- nie mogą być skazani prawomocnym wyrokiem za przestępstwa umyślne przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, wiarygodności dokumentów lub środowisku oraz za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, a także wolności seksualnej i obyczajności.
Ponadto (z wyjątkami) taksówkarze mogą usługowo jeździć w swojej gminie lub w gminach sąsiadujących. Natomiast przewoźnicy okazjonalni nie mają ograniczeń terytorialnych ani limitów liczby licencji. Tak więc np. firma z Lublina może bez przeszkód wozić ludzi w Warszawie.
Wystarczy też, by jedna osoba z certyfikatem kompetencji zawodowych uzyskała licencję na przewóz osób, założyła firmę przewozową i zatrudniła kierowców (niekoniecznie na umowę o pracę). Praktycznie nie ma też znaczenia, czy pojazdy, które służą do przewozu, należą do właściciela firmy czy do kierowców (mogą oni bowiem użyczyć pojazdu firmie). Takie auto trzeba jednak zgłosić do licencji, co wymaga odpowiednich zasobów finansowych, czyli zabezpieczenia w wysokości 9 tys. euro – na pierwszy pojazd, i 5 tys. euro – na każdy następny pojazd samochodowy.
W stosunku do kierowców także jest wprawdzie wymóg, by nie byli skazani prawomocnym wyrokiem za przestępstwa umyślne przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, mieniu, wiarygodności dokumentów lub środowisku. Nie ma jednak obowiązku, by wykazywali niekaralność za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu oraz przeciwko wolności seksualnej i obyczajności. Nie muszą też kończyć kursów dla taksówkarzy.
Przewoźnikom osób nie wolno podszywać się pod taksówki. Mówi o tym art. 18 ust. 5 ustawy o transporcie drogowym. Grożą za to kary. Mogą je nakładać nie tylko inspektorzy transportu drogowego, lecz także policjanci. Problem jednak polega na tym, że auta są rzadko kontrolowane przez policjantów, a inspektorów transportu drogowego jest zbyt mało, by nakładanie kar było dla przewoźników naprawdę dokuczliwe.
Osoby, które nie mają licencji taksówkowej, nie mogą, zgodnie z art. 18 ust. 5 ustawy o transporcie drogowym, mieć w pojazdach taksometrów, umieszczać na pojeździe oznaczeń z nazwą, adresem oraz telefonem przedsiębiorcy, a także umieszczać na dachu pojazdu lamp lub innych urządzeń technicznych.
Te zakazy dotyczą wykonywania przewozów okazjonalnych w krajowym przewozie pojazdem przeznaczonym dla nie więcej niż dziewięciu osób łącznie z kierowcą. Tacy przewoźnicy nie mogą też zabierać klientów z postojów taksówek. Za przekroczenie tych przepisów grożą wysokie grzywny, przy zbiegu wykroczeń do 15 tys. zł.