Nie pomogło tłumaczenie pracownika wypożyczalni kaset VHS, iż nie wiedział, że sprzedawane środki mogą zostać uznane za dopalacze.

O nałożeniu wysokiej kary zdecydowały wyniki przeszukania wypożyczalni w Wałbrzychu. W sejfach znaleziono 89 papierowych saszetek w różnych kolorach, dołączanych do kaset z informacją, że produkt jest własnością firmy A. Saszetki wypełniał biały proszek bądź zielony susz. Napisy informowały, że są to „absorbery promieniowania elektromagnetycznego", polepszające jakość nagrania. Pracownica sklepu zeznała, że „tak naprawdę wypożyczalnia miała się opierać na ich sprzedaży, czy to osobno, czy z kasetami".

Wśród zabezpieczonych dokumentów znajdowały się dwa zeszyty z cennikiem i zapiskami o sprzedanych towarach – dziennie ok. 40 saszetek – oraz umowa M.Ł. z szefem firmy o wypożyczeniu stu artykułów powierzonych przez zleceniodawcę do prowadzenia punktu handlowego. M.Ł. nie ukrywał, że to on sam zamówił zakwestionowane środki w legalnie działającej hurtowni. Na opakowaniach napisano, że nie nadają się do spożycia, więc był przekonany, że nie są to produkty zakazane ustawą o przeciwdziałaniu narkomanii.

Ekspertyzy wykazały, że wszystkie preparaty zawierają substancje „spełniające kryteria, ustalone w definicji środka zastępczego w ustawie z 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii". Ustawę znowelizowano w 2010 r., wprowadzając do niej nowy rozdział o dopalaczach. Zgodnie z nią, kto wytwarza lub wprowadza do obrotu na terytorium RP środek zastępczy, podlega, niezależnie od sankcji karnej, administracyjnej karze pieniężnej od 20 tys. do miliona złotych. Wymierza ją państwowy inspektor sanitarny, a decyzji nadaje się rygor natychmiastowej wykonalności.

Organy inspekcji sanitarnej wymierzyły M.Ł. 100 tys. zł kary za wprowadzanie do obrotu dopalaczy. Zgodnie z ustawą dotyczy to każdej postaci ich udostępniania i od tego, czy chodzi o pierwotne, czy też o wtórne udostępnianie ich innym osobom.

M.Ł. zaskarżył tę decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu. Zarzucił błędne uznanie, że jego działania wypełniają definicję „wprowadzania do obrotu".

Sąd uznał jednak, że wykładnia tego pojęcia była prawidłowa, i oddalił skargę. Wprowadzanie do obrotu to udostępnianie osobom trzecim, odpłatnie lub nieodpłatnie, m.in. środków zastępczych. Inspektorzy sanitarni trafnie uznali, że chociaż M.Ł. nie był szefem firmy, która sprowadzała dopalacze, to jako jej pracownik wprowadzał je do obrotu, dzieląc się z szefem firmy zyskami ze sprzedaży.

Sygn. akt: IV SA/Wr 37/16