Jak wyjaśnia w swoim artykule na łamach "Rzeczpospolitej" Joanna Kalinowska, problem dotyczył składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne opłaconych w części, którą powinien sfinansować pracownik czy zleceniobiorca. Taka sytuacja mogła mieć miejsce m.in. w przypadku uznania, że przychód z umowy cywilnoprawnej wiążącej zleceniobiorcę z płatnikiem powinien być rozliczany na zasadach dotyczących umowy o pracę, bo kontrakt – choć zawarty z podmiotem trzecim – był wykonywany na rzecz macierzystego pracodawcy.
W tej kwestii fiskus miał od lat inne zdanie niż sądy administracyjne. Otóż, skarbówka twierdziła, że zaległe składki opłacone przez płatnika w części, którą powinien sfinansować ubezpieczony, to dla ubezpieczonego przychód. Innego zdania były jednak sądy administracyjne, które co do zasady takiego przychodu się nie dopatrywały.
Stanowisko skarbówki oznaczało, że po uregulowaniu zaległych składek płatnik musi:
- pobrać od tej kwoty zaliczkę na podatek – gdy chodzi o aktualnych pracowników/zleceniobiorców,
- wydać informację PIT-11, wpisując w niej przychód z innych źródeł – w przypadku byłych pracowników i zleceniobiorców.
Minister finansów w końcu podzielił stanowisko sądów. Uznał, że opłacając zaległe składki, płatnik wykonuje ciążący na nim obowiązek publicznoprawny, którego nie może przerzucić na podatnika. Zapłacone składki nie stanowią wykonania obowiązku za pracowników, zleceniobiorców, byłych pracowników lub zleceniobiorców i nie powodują powstania przychodu podatkowego u tych podatników. A to oznacza, że po stronie ubezpieczonego nie powstaje przysporzenie majątkowe, które można uznać za nieodpłatne świadczenie podlegające opodatkowaniu PIT.
Jednocześnie minister stwierdził, że skoro u pracowników nie powstaje przychód podatkowy, to wydatku na opłacenie zaległych składek społecznych i zdrowotnej w części finansowanej co do zasady ze środków ubezpieczonego płatnik nie może wliczyć w koszty uzyskania przychodów (w PIT/CIT).
Czytaj więcej: