Nowe rozwiązania z projektu nowelizacji prawa zamówień publicznych, jakie przyszłym tygodniu trafią do konsultacji społecznych i już 18 kwietnia 2016 r. wejdą w życie, zaskoczą ponad 36 tys. urzędów, samorządów, szkół, szpitali i innych instytucji publicznych zobowiązanych do stosowania tych przepisów.

Urząd zdecyduje, czy ma obowiązek

W myśl najnowszej propozycji Ministerstwa Rozwoju będą musiały więcej płacić za zamawiane usługi czy roboty budowlane, gdy okaże się, że personel wykonawcy powinien być zatrudniony na etatach. To zamawiający będzie więc decydował, czy warunki zatrudnienia przy wykonaniu zamówienia będą spełniały przesłanki z art. 22 kodeksu pracy. Ten przepis mówi, że każda praca świadczona w określonych godzinach, za ustalonym z góry wynagrodzeniem i pod kierownictwem przełożonych powinna odbywać się na etacie.

Może się jednak okazać, że urząd zamawiający dane usługi nie zawrze takiego warunku w specyfikacji zamówienia, bo mu się to nie będzie opłacało. Jeśli będzie wymagał zatrudnienia na etatach, to ma zapłacić za umowy o pracę. Skończą się czasy, gdy np. ochroniarze pilnujący sądów zarabiali po 3–4 zł za godzinę. Aby wyjść na swoje, musieli więc pracować po 300 i więcej godzin miesięcznie. Czyli dwa razy więcej niż prawo dopuszcza przy zatrudnieniu na etacie. Może się więc okazać, że na nowych zasadach trzeba będzie zatrudnić więcej osób i wszystkim dać co najmniej minimalne wynagrodzenie (obecnie 1850 zł miesięcznie). Na etacie nie można bowiem pracować więcej niż średnio osiem godzin dziennie i 40 tygodniowo.

Gdy urząd zdecyduje się na oszczędności kosztem rodzaju umów stosowanych u wykonawców, to będą oni mogli oprotestować takie warunki zamówienia i wymusić na urzędzie zmiany,a więc i wyższą cenę za ich usługi.

Trzeba się liczyć z tym, że przedsiębiorcy będą często korzystali z takiej możliwości. Także firma skorzysta na poprawie warunków zatrudnienia za publiczne pieniądze.

Ingerencja w umowy

Pytanie, jak nowe rozwiązania będą funkcjonowały w praktyce. Szczególnie że nowe rozwiązania to duży koszt dla administracji. Pomysły na obejście nowych rozwiązań będą więc w cenie.

– Trzeba pamiętać, że umowa o pracę w pewnych branżach, czy zawodach może być trudna do zrealizowania – mówi Jakub Pawelec, ekspert Pracodawców RP. – Warto by więc przewidzieć w przepisach konstruktywne wyjątki od tej zasady, np. w przypadku usług doradczych czy projektowych.

– Natura nie znosi próżni i obawiam się, że po zmianach wykonawcy znajdą sposób na obejście nowych przepisów – dodaje Grzegorz Karwatowicz z kancelarii GWW Legal. – Uważam, że narzucenie w przepisach obowiązku zatrudniania na etatach przy wykonywaniu zamówień publicznych to nadmierna ingerencja ustawodawcy w stosunki łączące przedsiębiorcę wykonawcę takiego zamówienia i jego personel.

Szybka implementacja

Zmiany znajdą się w tzw. małej noweli Prawa zamówień publicznych, stanowiącej implementację najnowszej unijnej dyrektywy, która musi wejść w życie do 18 kwietnia.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora, m.rzemek@rp.pl

Opinia

Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna, były wiceprezes UZP

Sceptycznie podchodzę do propozycji ministerstwa, bo po zmianach to wykonawcy, czyli niefachowe w tym zakresie podmioty, będą kwestionowali, że w danym przetargu nie znalazł się wymóg zatrudnienia na umowy o pracę. Przerzuci to na zamawiających koszty udowadniania, że nie mają obowiązku płacić za etaty. Ciekawe jest też, jakie będą skutki, gdy obowiązek zatrudnienia na etacie pojawi się już w trakcie wykonywania zamówienia, wskutek np. kontroli PIP. Moim zdaniem nie może to oznaczać unieważnienia całej umowy na zamówienie publiczne. Pytanie, w którą stronę pójdzie orzecznictwo sądów. Mam nadzieję, że nie w kierunku domniemania zatrudnienia na etacie w firmach wykonujących zamówienia publiczne.