Ministerstwo Pracy kończy prace nad projektem. Nowa ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych będzie zapewne gotowa już w przyszłym roku. BdTXT - W - 8.15 J: Jak udało się nam ustalić, znajdzie się w nim zapis o sądowej kontroli legalności sporu. Oznacza to, że w razie wątpliwości co do jego przedmiotu strony będą mogły wystąpić o zbadanie, czy jest legalny.
Określony będzie maksymalny czas trwania sporu. Teraz niektóre ciągną się latami, mimo że strony ze sobą nie rozmawiają.
Zmienione zostaną przepisy o tym, kto ma prawo wszczęcia i prowadzenia sporu zbiorowego. Dziś zdarza się, że nie może być zakończony, bo na końcowe postanowienia nie zgadza się najmniejsza organizacja. Po zmianach spór będzie mogła prowadzić tylko wyłoniona wspólna reprezentacja lub organizacja reprezentatywna.
Wprowadzona zostanie mediacja prewencyjna, z której będzie można skorzystać już na wczesnych etapach sporu. Dziś mediator włącza się dopiero po fiasku rokowań.
Fikcyjne spory
Przedsiębiorcy chwalą proponowane zmiany.
– Obecne przepisy są przestarzałe i należy je dostosować do nowej rzeczywistości – mówi Grażyna Spytek-Bandurska, ekspertka Konfederacji Lewiatan. Jej zdaniem to dobrze, że w nowej ustawie postawiono na prewencję, bo dla pracodawcy ważniejsze jest to, by dogadać się z pracownikami, niż by iść z nimi na wojnę. A wprowadzenie mediacji prewencyjnej może spowodować, że do strajku nie dojdzie.
– Strajk to ogromne koszty. Gdy np. został zorganizowany na kolei, spółka musi zapłacić odszkodowanie pasażerom. Przez to wpada w jeszcze większe tarapaty – mówi ekspertka.
Nowe rozwiązania podobają się także Monice Gładoch, ekspertce Pracodawców RP.
– To, co proponuje Ministerstwo Pracy, to w 90 proc. nasze postulaty – tłumaczy i dodaje, że według przedsiębiorców potrzeba zmiany obecnych przepisów jest ogromna, bo w razie sporu nie mają zbyt wiele możliwości manewru.
Gładoch uważa, że dla nich ważne jest wprowadzenie terminu zakończenia sporów.
– Czasem są celowo przeciągane, bo nie wolno zwolnić związkowca prowadzącego spór. Ożywają wtedy, gdy ktoś ma w tym interes – tłumaczy.
Związki chwalą, ale...
Związki zawodowe nie są całkiem przekonane do nowych rozwiązań.
– Diabeł zawsze tkwi w szczegółach – mówi Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ „Solidarność". Przyznaje, że podoba im się pomysł wyłaniania wspólnej reprezentacji strajkujących. – Bywa, że pracodawca za naszymi plecami namawia do założenia związków, które utrudniają podpisanie porozumienia – tłumaczy rzecznik.
Jego zdaniem w projekcie brakuje zapisu, że można strajkować nie tylko przeciwko kierownictwu, ale także właścicielowi.
– Tak jak w czasie strajku w szkole. Pracownicy występują przeciwko dyrekcji, a przecież decyzje podejmuje samorząd – mówi Lewandowski. Dodaje, że brakuje im też możności organizowania strajku generalnego przeciw władzy. Boją się też, czy pracodawca nie będzie celowo wydłużał sporu, dopóki nie minie czas jego prowadzenia.
Wątpliwości ma także Bogusław Ziętek, przewodniczący ZZ Sierpień '80.
– Nadmierne sformalizowanie procedury doprowadzi do ograniczenia liczby sporów. A tych w Polsce jest i tak bardzo mało. W żadnym cywilizowanym kraju nie ma tak sztywnych rozwiązań.
OPINIA dla Rz
Jacek Męcina - wiceminister pracy
Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych pochodzi z 1991 r., kiedy relacje zbiorowe i stosunki pracy były zupełnie inne. Na potrzebę zmian wskazują nie tylko pracodawcy i związki zawodowe oraz desygnowani przez nich mediatorzy, ale także eksperci. Zmiany zaleca też Międzynarodowa Organizacja Pracy. Proponowane przez nas rozwiązania wymagają poważnego dialogu i konsensusu związków zawodowych, pracodawców i strony rządowej. Te kwestie, fundamentalne dla ustroju stosunków pracy, to kolejny pakiet regulacji przygotowanych dla odbudowy dialogu społecznego i zaufania stron. Od 2008 r. były dyskutowane, ale nie doczekały się rozstrzygnięć.