Przedsiębiorca, któremu wyrządzono szkodę, zwykle dowiaduje się od sprawcy, że ten jest ubezpieczony. Dlatego kieruje roszczenie do ubezpieczyciela. Jeśli nie uzyska świadczenia lub odszkodowanie uważa za niższe od należnego, składa pozew przeciwko ubezpieczycielowi. Zakład ma środki na odszkodowanie, tylko że nie zawsze ponosi odpowiedzialność co do zasady lub do pełnej wysokości szkody. Decydujące znaczenie ma umowa ubezpieczenia, której poszkodowani z reguły nie znają.
Problem nie dotyczy wypadków komunikacyjnych, gdyż dzięki systemowi ubezpieczeń obowiązkowych ubezpieczyciele odpowiadają na zasadach ogólnych – tak jak sprawca.
Zdecydowana większość pozostałych ubezpieczeń jest dobrowolna. Tak więc prawa i obowiązki stron są określone w umowie. Ta zaś jest lapidarna, gdyż jej część stanowią ogólne warunki ubezpieczenia. Dopiero analiza tych dwóch dokumentów pozwala na stwierdzenie, czy właściwe jest pozwanie ubezpieczyciela. Bez znajomości umowy i OWU pozew przeciwko ubezpieczycielowi obarczony jest ryzykiem.
Ubezpieczyciel odpowiada do wysokości sumy ubezpieczenia ustalonej w umowie. Jeśli ta zostanie przekroczona, brak jest podstaw do żądania większych kwot.
Przykład
Spółka prowadzi remonty dróg. W czasie robót doszło do uszkodzenia kabla. Właściciel sieci zażądał kosztów naprawy ?– 20 tys. zł, a spółka skierowała sprawę do ubezpieczyciela. Zakład ustalił brak winy ubezpieczonego i odmówił wypłaty. Po pewnym czasie do sądu trafił pozew. Ubezpieczyciel wskazał, że w związku z innymi szkodami spowodowanymi przez spółkę dokonano już wypłat do wysokości sumy ubezpieczenia 100 tys. zł. Sąd nie miał wyjścia – powództwo oddalił.
W tej sytuacji poszkodowany przedsiębiorca będzie miał jeszcze możliwość wniesienia pozwu przeciwko sprawcy, o ile nie nastąpi przedawnienie roszczeń, które zwykle wynosi trzy lata. Nawet jeśli się to uda, po stronie strat trzeba będzie zapisać koszty pierwszego przegranego procesu przeciwko ubezpieczycielowi. Przykład potwierdza, że korzystniejsze dla poszkodowanego jest pozwanie sprawcy szkody.
Możliwe jest też, że zakład przyjmie odpowiedzialność za szkodę, ale poszkodowany nie uzyska pełnego odszkodowania. Wszystko za sprawą franszyzy redukcyjnej, która ogranicza odpowiedzialność ubezpieczyciela o kwotę oznaczoną w umowie.
Przykład
YYY sp. j. zleciła ZZZ sp. k. transport sprzętu AGD. W czasie rozładunku okazało się, że część towaru uległa uszkodzeniu. YYY wyceniła szkodę na 30 tys. zł, zaś ZZZ sp.k. skierował poszkodowanego do ubezpieczyciela. Ubezpieczyciel uznał szkodę w zakresie 10 tys. zł, a wysokość odszkodowania pomniejszył o franszyzę redukcyjną wynoszącą 10 proc. wysokości odszkodowania. Doszło więc do wypłaty 9 tys. zł. W zakresie 21 tys. do sądu został skierowany pozew. Sąd na podstawie opinii biegłego ustalił szkodę na 30 tys. zł. Z uwagi na franszyzę redukcyjną zasądzone odszkodowanie wyniosło 18 tys. zł, a więc łącznie 27 tys. zł.
Gdyby pozew został skierowany przeciwko sprawcy szkody – poszkodowany miałby szansę na pełną kwotę ubezpieczenia.
Niekiedy może się okazać ?– co z zasady ma miejsce dopiero w czasie procesu sądowego – że ubezpieczyciel na mocy umowy nie odpowiada za dany rodzaj szkód, co wynika z OWU.
Przykład
Pan Marek prowadzi warsztat. ?Po remoncie silnika i po przejechaniu 100 km doszło do jego zatarcia w wyniku wadliwie wykonanej naprawy. Ponowna naprawa kosztowała 10 tys. zł. Pan Marek miał ubezpieczenie OC działalności i na tej podstawie klient zgłosił szkodę do ubezpieczyciela. Wobec odmowy zapłaty odszkodowania sprawa trafiła do sądu, który powództwo oddalił. Okazało się, że w umowie ustalono, że ubezpieczyciel nie odpowiada za szkody powstałe po naprawie.
Tak więc pozwanie ubezpieczyciela jest obarczone ryzykiem, którego nie ma w przypadku pozwu przeciwko sprawcy. Zdarza się, że pozwanymi w jednej sprawie są sprawca szkody i jego ubezpieczyciel. Jest to bezpieczna konstrukcja. W przypadku ustalenia, że zakład nie ponosi odpowiedzialności, poszkodowany będzie zobowiązany do zwrotu kosztów postępowania na rzecz ubezpieczyciela, w tym kosztów zastępstwa procesowego.
Autor jest adwokatem