Przewoźnicy będą wiedzieli, jak stosować regulacje związane z czasem prowadzenia pojazdów ciężarowych i obowiązkowymi odpoczynkami. Unikną więc różnych interpretacji prawa, które mogłyby ich narazić na utratę licencji. A wszystko za sprawą polskiego prawnika.
Po jego interwencji Komisja Petycji Parlamentu Europejskiego ma doprecyzować, że załącznik czwarty rozporządzenia WE 1071/2009, w którym są wymienione poważne naruszenia związane z czasem prowadzenia pojazdów, odnoszą się do zasad zapisanych w rozporządzeniu WE 561/2006. Akt ten określa normy związane z czasem prowadzenia pojazdów czy odpoczynkami. I dzięki temu przewoźnicy nie będą się musieli obawiać zamknięcia firmy z powodu naruszeń norm, których tak naprawdę nie ma, i nie wiadomo, jak je w ogóle stosować.
Zamieszanie powstało po tym, jak 15 sierpnia 2013 r. wprowadzono do polskiego prawa unijne rozporządzenie 1071/2009. Znowelizowane przepisy określiły, że za dwa naruszenia prawa wymienione w załączniku do rozporządzenia 1071/2009 przewoźnik może stracić dobrą reputację. A to oznacza odebranie certyfikatu kompetencji zawodowych i licencji transportowej. Z tym że w załączniku wśród poważnych naruszeń wymieniono m.in. przekroczenie maksymalnych sześcio- lub czternastodniowych okresów prowadzenia pojazdu o co najmniej 25 proc.
– Nie ma sześcio- i czternastodniowych okresów prowadzenia pojazdów – zauważa Mariusz Miąsko z Kancelarii Prawnej Viggen, który wystosował petycję do Parlamentu Europejskiego. Tłumaczy, że zapis ten wywołał panikę u przewoźników. Nie wiedzieli, jakich zasad należy przestrzegać i w jaki sposób. Unijne przepisy definiują bowiem tygodniowy i dwutygodniowy czas prowadzenia pojazdu, a nie czternastodniowy.
– Dwutygodniowy okres prowadzenia pojazdu to nie to samo co czternastodniowy – zaznacza Miąsko. Tłumaczy, że zgodnie z definicjami rozporządzenia 561/2006 łączny czas prowadzenia pojazdu w ciągu dwóch kolejnych tygodni nie może przekroczyć 90 godzin. A tydzień prowadzenia pojazdu liczony jest od poniedziałku do niedzieli. Nie dość, że nie ma definicji 14-dniowego okresu prowadzenia pojazdu, to nie wiadomo, od jakiego dnia należy go liczyć.
W praktyce inspektorzy w całej UE mają dowolność w ustalaniu, czy ktoś przekroczył 14-dniowe okresy jazdy. A to jest niebezpieczne dla przewoźników, szczególnie polskich, którzy niemal zdominowali transport w UE i spotykają się z niechęcią służb innych państw. Po wysłaniu wytycznych za poważne naruszenie będzie uznane przekroczenie o 25 proc., np. 90 godzin jazdy w ciągu dwóch tygodni.
Miąsko wskazał też na naruszenie mówiące o „przekroczeniu, w rozliczeniu dziennym, o co najmniej 50 proc. maksymalnego dziennego czasu prowadzenia pojazdu bez przerwy lub czasu odpoczynku trwającego nieprzerwanie przynajmniej 4,5 godziny". – Nie ma norm, do których odnosi się ta sankcja – podkreślał Mariusz Miąsko w petycji do PE.
Domagał się też określenia, czy chodzi o przekroczenie, czy też o skrócenie odpoczynku. Nie wiadomo też, czy chodzi o odpoczynek dzienny, czy tygodniowy, które są uregulowane w rozporządzeniu 561/2006.
Komisja ma rozwiać również te wątpliwości.