Dobrze ubezpieczonego przedsiębiorstwa jego właściciele i menedżerowie nie boją się zostawić bez osobistego nadzoru, choćby na czas świąt czy „długiego weekendu”. Po to płacą za polisę, aby zapewnić sobie spokój. Trzeba pamiętać, że systemy monitoringu czy ochrona fizyczna stanowią przede wszystkim tylko uzupełnienie ubezpieczenia.
W przypadku jakichkolwiek kłopotów przedsiębiorca sięga po polisę, z której wynika przyrzeczenie ubezpieczyciela wypłacenia odszkodowania. To zaś ma pozwolić na łatwe odtworzenie zniszczonego, skradzionego czy spalonego mienia fabrycznego czy biurowego.
Przedsiębiorca musi wiedzieć, na co może liczyć, gdy zawiedzie monitoring czy ochrona fizyczna obiektu.
Co do zasady mechanizm ubezpieczeniowy działa sprawnie. „Diabeł” jednak, jak to zwykle bywa, tkwi w szczegółach.
Pękanie mrozowe
Ale do rzeczy. Na przykład rozszerzenie ubezpieczenia o opcję „pękania mrozowego” instalacji wewnętrznych, w tym zwłaszcza grzewczej stało się ostatnio bardzo popularne, a to ze względu na atak zimy, jakiego doznaliśmy kilka tygodni temu.
Okazało się, że pozostawione w dni wolne od pracy budynki użytkowe czy nawet mieszkalne są często wyposażone w instalacje grzewcze, w których bardzo niska temperatura może spowodować zatrzymanie obiegu wody i jej zamarznięcie. Skutki takiego zamarznięcia potrafią być katastrofalne – począwszy od konieczności wymiany instalacji, a skończywszy na remoncie kapitalnym zalanych pomieszczeń.
Pękanie mrozowe instalacji grzewczej jest obejmowane ochroną przez ubezpieczycieli bardzo niechętnie, gdyż jego przyczyną są zwykle albo wady wykonawcze instalacji, albo problemy z jej użytkowaniem – nie zaś zdarzenia naturalne. Otóż normalnie funkcjonująca instalacja nie powinna zamarznąć, o ile woda jest stale podgrzewana i znajduje się w ruchu.
Paleta zdarzeń, które mogą warunki te zakłócić, jest jednak ogromna: chwilowy brak dopływu prądu, gazu, dostanie się powietrza do instalacji, osadzanie kamienia, zbyt niski poziom wody, spadek napięcia w sieci czy setki innych zdarzeń, które w końcowym efekcie prowadzą do zatrzymania obiegu wody.
Uwaga! W poważnych ubezpieczeniach średniego czy nawet małego biznesu opcja pękania mrozowego stała się jednak standardem. Ubezpieczyciele stawiają jednak kilka nie zawsze łatwych do spełnienia warunków. Ich naruszenie spowoduje brak ochrony ubezpieczeniowej.
Przykład
Pan Artur prowadzi hurtownię alkoholi. Wykupił przy tym pełny pakiet ubezpieczenia mienia łącznie z opcją „pękania mrozowego” instalacji. W niedzielę hurtownia była zamknięta. Temperatura spadła w nocy poniżej 30 stopni Celsjusza.
Po powrocie do pracy w poniedziałek stwierdzono, że jeden z grzejników na korytarzu nie grzeje, na podłodze zaś zebrała się woda, która zniszczyła malatury i parkiet.
Bliższe oględziny wykazały pęknięcie przewodów grzewczych pod wpływem mrozu. Firma ubezpieczeniowa odmówiła odszkodowania, twierdząc, że pomieszczenie, w którym był grzejnik, „nie było należycie ogrzewane”.
Uwaga!
Jednym z warunków dodatkowej opcji pękania mrozowego, który zwykle okazuje się dla poszkodowanych zaskakujący, jest obowiązek „zapewnienia należytego ogrzewania budynku”.
Niestety, jest on bardzo poważnie traktowany przez ubezpieczycieli, o czym świadczy przytoczona w powyższym przykładzie odmowa. Bardzo trudno sobie wyobrazić udowodnienie spełnienia tego warunku w przypadku, gdy doszło do zamarznięcia instalacji grzewczej. Skoro woda zamarzła, to znaczy, że budynek nie był należycie ogrzewany. Można więc zadać pytanie, jaki sens gospodarczy ma w ogóle takie właśnie ubezpieczenie?
Alternatywny wymóg wypuszczenia wody z instalacji wobec zbliżających się mrozów też nie świadczy dobrze o ubezpieczycielach i ich gotowości do ponoszenia ryzyka. Wiadomo, że brak płynu w instalacji redukuje ryzyko jej mrozowego pękania do zera. Zaś pozbawienie obiektów ogrzewania w okresie najniższych temperatur na ogół nie wchodzi w rachubę.
Podwójne sprawdzanie
Pozornie dość oczywistym wymogiem narzucanym przez ubezpieczycieli, który jednak w praktyce sprawia sporo problemów w realizacji, jest kwestia rozlicznych przeglądów instalacji. Z warunkiem tym można się zgodzić, gdy wynika on z powszechnie obowiązujących przepisów.
Niestety zwykle jest tak, że to ogólne warunki, jakie daje przedsiębiorcy do podpisania ubezpieczyciel, nakazują wykonywanie wszystkich przeglądów i konserwacji, w tym również tych, które narzuca producent danego urządzenia.
Często okresowe przeglądy są uznawane przez przedsiębiorcę jedynie za warunek uzyskania gwarancji. W chwili, gdy ta przestaje obowiązywać, nie widzi on potrzeby zbyt pilnego ich dokonywania. Gdy tymczasem zalecenie producenta może być przez ubezpieczyciela interpretowane jako bezwzględny wymóg umowny, zaś niespełnienie go – jako podstawa odmowy wypłaty odszkodowania.
Przykład
Niewielka wytwórnia makaronu używała do jego suszenia elektrycznych instalacji grzewczych w postaci komór suszarniczych.
Wskutek przypadkowego zanieczyszczenia instalacji w jednej z kabin doszło do rozpylenia sporej ilości mąki oraz do jej zapłonu i wybuchu.
Suszarnia nie była poddana okresowemu przeglądowi, jaki przewidywał producent. Ubezpieczyciel odmówił więc wypłaty odszkodowania z tego powodu.
Nie wszyscy przedsiębiorcy są świadomi, że od trzech lat (1 stycznia 2009 r.) obowiązują jeszcze bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące kotłów grzewczych (art. 62 ustawy – Prawo budowlane z 7 lipca 1994). Kotły o mocy powyżej 100 kW muszą być poddawane przeglądowi co dwa lata, natomiast kotły gazowe oraz inne kotły grzewcze (od 20 do 100 kW) należy poddawać kontroli co cztery lata.
Osoba dokonująca kontroli musi posiadać do tego odpowiednie uprawnienia. Wprowadzeniu tego wymogu towarzyszy obowiązek okresowej kontroli przewodów gazowych, wentylacyjnych, kominowych, odgromowych oraz instalacji elektrycznej i chłodniczej. I ich sprawdzanie muszą wykonać fachowcy w odpowiednich dziedzinach, zaś częstotliwość badań ustawodawca ustalił na pięć lat.
Przedsiębiorcy wiedzą, że powyższe instalacje są najczęściej przyczyną kłopotów generujących zdarzenia szkodowe. Wśród nich takie właśnie jak pożar czy zalanie wynikają najczęściej z wadliwego działania instalacji. Odpowiednie udokumentowanie w książce obiektu budowlanego (czy w inny sposób) dokonania okresowego przeglądu jest niestety warunkiem skorzystania z polisy ubezpieczeniowej.
Kradzież, ale jaka
Zdarzeniem ubezpieczeniowym, na tle którego powstaje na ogół najwięcej sporów i wątpliwości interpretacyjnych, jest kradzież. I tak, po pierwsze: sam przedmiot ubezpieczenia, jakim jest rzecz ruchoma (w przypadku nieruchomości mówimy o dewastacji, a nie kradzieży), podlega dwóm odrębnym rygorom ubezpieczeniowym – w zależności od tego, czy mowa jest o sprzęcie przenośnym, czy też nieprzenośnym.
Sporo wątpliwości wzbudza już samo stwierdzenie przenośności urządzenia, które ubezpieczyciele określają jako używanie poza miejscem ubezpieczenia. Ten sam przedmiot jest więc raz uważany za urządzenie stacjonarne (np. laptop podłączony na stałe), w innym zaś przypadku (np. po wyjściu z tymże laptopem z biura na korytarz) będzie on już urządzeniem przenośnym.
Zakresy ubezpieczeń różnią się nie tylko węższą paletą objętych ubezpieczeniem zdarzeń, lecz przede wszystkim systemem udziałów własnych. W przypadku urządzeń przenośnych znaczne udziały własne stawiają często pod znakiem zapytania sens ekonomiczny takiego ubezpieczenia.
Następny problem, z jakim nieraz musi się zmierzyć przedsiębiorca poszkodowany kradzieżą, to definicje podstawowych zdarzeń ubezpieczeniowych, w tym: kradzieży z włamaniem i rozboju w opozycji do tzw. kradzieży zuchwałej.
Przykład
Do sklepu spożywczego pod koniec dnia pracy wtargnął zakapturzony osobnik. Krzycząc: „to jest napad”, wykorzystał osłupienie ekspedientki, chwycił kasę fiskalną i wyrwawszy ją z przyłączy kablowych, wybiegł ze sklepu. Części od rozbitej kasy znaleziono w okolicy, sprawcy jednak nie ujęto.
Właściciel sklepu posiadał ubezpieczenie od kradzieży z włamaniem i rozboju. Ubezpieczyciel odmówił wypłaty, twierdząc, że zdarzenie to nie było rozbojem, lecz kradzieżą zuchwałą, za którą nie ponosi odpowiedzialności.
Granica między powyższymi rodzajami zdarzeń jest niestety bardzo płynna. Ubezpieczyciele zwykle dopatrują się zachowań wskazujących na zbyt małe zaangażowanie ubezpieczonego przedsiębiorcy bądź jego podwładnych w ochronę ubezpieczonego mienia. Z drugiej zaś strony stosują pojęcia, których zakres ustalają sami.
Odmowa nie zawsze zgodna z prawem
Przedstawione uregulowania wynikające z ogólnych warunków umów ubezpieczenia nie zawsze są zgodne z normami prawa ubezpieczeniowego, w tym również prawa cywilnego. Często też i wykładnia, jakiej dokonuje ubezpieczyciel, wzbudza uzasadnione wątpliwości.
Kodeks cywilny nakazuje ściśle trzymać się zasady związku przyczynowo-skutkowego między ewentualnym zaniedbaniem ubezpieczonego a wystąpieniem szkody.
Oznacza to, że ubezpieczyciel nie może odmówić wypłaty odszkodowania, gdy do szkody i tak by doszło, mimo iż ubezpieczony zachowałby się zgodnie z wymogami (np. wskazane przeglądy okresowe byłyby dokonane, ekspedientka wykonałaby jakiekolwiek czynności w celu obrony kasy fiskalnej).
Do skutecznej odmowy konieczne jest, aby szkoda nie tylko była związana z konkretnym zaniedbaniem, lecz bezpośrednio z niego wynikała. Odmowa uzasadniona jakąkolwiek przyczyną (naruszeniem obowiązków prawnych, umownych czy innych), niezwiązaną z wystąpieniem szkody, nie jest poprawna i może być dość łatwo obalona w toku postępowania sądowego.
Warto, by przedsiębiorca pamiętał, że w niektórych sytuacjach ubezpieczyciele jedynie domyślają się prawdziwego przebiegu zdarzenia – nie są jednak w stanie czegokolwiek dowieść. Stosują wtedy tzw. ukryty oportunizm, tj. odmawiają odszkodowania z byle powodu, wychodząc z założenia, że ktoś, kto ma coś do ukrycia, nie pójdzie do sądu, bojąc się ujawnienia prawdy.
Ubezpieczyciele wykorzystują również niechęć poszkodowanych do korzystania z profesjonalnych pełnomocników (adwokatów, radców, kancelarii). Z drugiej jednak strony – jak dowodzą badania – 40 proc. poszkodowanych przyznaje, że okłamuje ubezpieczyciela w chwili zgłaszania szkody.
K
omentuje Paweł Sikora prawnik, specjalista ds. ubezpieczeń
Dokładne zapoznanie się przedsiębiorcy z warunkami ubezpieczenia mienia w firmie jest konieczne, jeżeli chce on zyskać poczucie rzeczywistego bezpieczeństwa.
Ubezpieczenie mienia firmowego nie jest proste i wymaga sporej znajomości rzeczy.
Warto jest podzielić się wątpliwościami z ubezpieczycielem, jeszcze zanim cokolwiek się zdarzy. Uczenie się na własnych błędach bywa skuteczne, ale jest bardzo kosztowne.