W Polsce pokutuje wciąż przekonanie, że może lepiej jest nie odebrać przesyłki pocztowej, np. z sądu, choć zwykle nic to dobrego nie daje.
Problemy mogą być też z niedoplinowaniem listów, które docierają do firmy, zwłaszcza od wierzycieli. Adresat właściwie jest na straconej pozycji, gdy dochodzi do sporu, czy pismo dotarło czy nie. Jak ma bowiem dowodzić, że listu nie dostał?
Kwestia ta wynikła w rozstrzyganej przez Sąd Najwyższy sprawie, w której firma leasingowa dochodziła znacznych kwot od małżonków Mariana i Bety W. tytułem spłaty należności leasingowych (chodziło o koparkę).
Firma leasingowa dochodzi spłaty
Kluczowym pytaniem było to, czy powódka (firma leasingowa) skutecznie doręczyła swoim kontrahentom (Marianowi W., gdyż żona występuje w sprawie jako poręczyciel wekslowy) wezwanie do zapłaty zaległości pod rygorem wypowiedzenia umowy ze skutkiem natychmiastowym, co zresztą nastąpiło.
Zgodnie bowiem z art. 709
13
, jeżeli korzystający (leasingobiorca) dopuszcza się zwłoki z zapłatą co najmniej jednej raty, finansujący (firma leasingowa) powinien wyznaczyć mu na piśmie odpowiedni termin dodatkowy do zapłacenia zaległości z zagrożeniem, że w razie jego bezskutecznego upływu może wypowiedzieć umowę ze skutkiem natychmiastowym.
Pozwany zakwestionował skuteczność wypowiedzenia, twier- dząc, że nie dotarło do niego zawiadomienie. Firma leasingowa dysponowała dowodem nadania poleconego na adres pozwanego, który odebrała jego księgowa zajmująca się zresztą sprawami związanymi z tą umową.
Nie pomogła w niższych instancjach sądowych (które pozew oddaliły) argumentacja pozwanego, że księgowa nie była pracownikiem jego firmy, lecz jedynie wykonywała obowiązki na zleceniu. Inna rzecz, że przed sądem nie dość jasno przedstawiała tę kwestię. Sami pozwani zresztą nieprawidłowość doręczenia zaczęli kwestionować dopiero po kilku miesiącach od wypowiedzenia umowy.
List przyjęła księgowa
– Wystarczające jest, że księgowa zajmowała się sprawami firmy – powiedział w uzasadnieniu sędzia SN Marek Machnij. – Decydująca jest faktyczna możliwość odebrania przesyłki i przekazanie jej adresatowi. To adresat zwykle może wiedzieć, czy i ewentualnie z jakich przyczyn przeznaczony dla niego list polecony faktycznie do niego nie dotarł.
Takich okoliczności na ogół nie zna nadawca przesyłki, zwłaszcza w tej sprawie, gdy list nie został mu zwrócony przez pocztę i mógł być przekonany, że dotarł do adresata. Wystarczające jest więc wykazanie przez powoda, że wysłał wezwanie poleconym.
Domniemanie doręczenia przesyłki rejestrowanej, wynikające z dowodu jej nadania, może być przez adresata obalone – dodał SN, powołując się na wyrok SN z 17 marca 2010 r. (II CSK 454/09) – ale musiałby on wykazać, że nie miał możliwości zapoznania się z zawartym w niej oświadczeniem.
Wyrok Sądu Najwyższego jest ostateczny (I CSK 715/10
).