Związki zawodowe cierpiące z powodu topniejącej liczby członków postanowiły pozyskać blisko milion zatrudnionych na tzw. umowach śmieciowych.

Dla pracodawców to może być problem, bo utrudni im swobodne zarządzanie kadrami.

Związkowcy zaczęli batalię od wystąpienia do Międzynarodowej Organizacji Pracy, by zbadała, czy polskie przepisy nie naruszają międzynarodowych konwencji.

– Według nas przepisy międzynarodowe dają pracownikom zatrudnionym na tzw. umowach śmieciowych większe prawa niż polskie – mówi „Rz" Marcin Zieleniecki, ekspert NSZZ „Solidarność".

Forum Związków Zawodowych, nie czekając na odpowiedź na wniosek, skierowało do Komisji Trójstronnej postulat wprowadzenia w ustawie o związkach zawodowych możliwości przystępowania do związków osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych. Ich zdaniem zleceniobiorcy powinni też dostać niektóre uprawnienia zarezerwowane dla zatrudnionych na etacie. Na przykład mieć prawo do walki o swoje wynagrodzenia przed sądem pracy.

– Mamy do czynienia z rosnącą tendencją do zatrudniania dużych grup pracowników na umowy cywilnoprawne. Osoby takie powinny mieć więc swoją reprezentację – uważa Tadeusz Chałka, przewodniczący FZZ.

800 tys. osób utrzymywało się w zeszłym roku wyłącznie z dochodów z umów cywilnoprawnych

Ochronę uzyskałoby więc prawie 0,8 miliona osób – co 20. zatrudniony. Z danych Ministerstwa Finansów wynika bowiem, że w zeszłym roku tyle osób pracowało wyłącznie na umowę o dzieło i zlecenie.

Pracodawcy nie są zachwyceni propozycją.

– To nie najszczęśliwsze rozwiązanie. Pracownicy na umowach cywilnoprawnych mogą się zrzeszać w innych formach, np. w stowarzyszeniach. Nie ma powodu, żeby były to akurat związki zawodowe – mówi Zbigniew Żurek, wiceprezes BCC.

Łagodniej wypowiada się Monika Gładoch z Pracodawców RP, choć i ona krytycznie ocenia propozycje zmian. Jej zdaniem ewentualne prawo do organizowania związków powinno zostać ograniczone do osób, które organizacyjnie i finansowo podporządkowane są pracodawcy.

Politycy nie mogą bagatelizować propozycji dotyczącej kilkuset tysięcy wyborców. Jolanta Fedak, do wczoraj minister pracy, deklaruje, że nie ma nic przeciwko temu projektowi. Według niej ustawa o związkach zawodowych ma już 20 lat i gdy powstawała, nie było problemu zatrudnionych na umowach śmieciowych.

Za poszerzeniem prawa do zakładania związków jest też Stanisław Szwed, poseł Prawa i Sprawiedliwości, oraz Andrzej Rozenek, rzecznik Klubu Parlamentarnego Ruchu Palikota.

Jedynie Izabela Mrzygłocka, posłanka PO, nie ma jeszcze poglądu na tę sprawę.

Czytaj również:

Pracownicy bez etatu też muszą być reprezentowani