Szef ma prawo sprawdzać, czy pracownik należycie wywiązuje się z obowiązków służbowych. Wolno mu również kontrolować, czy nie działa na jego szkodę. W tym celu może monitorować czynności wykonywane na udostępnionym mu komputerze i obserwować za pośrednictwem zainstalowanych kamer, ale także sprawdzać przy wyjściu z firmy.

Chodzi o to, aby wykryć, czy nie wynosi powierzonych mu przedmiotów.

Takie działania są zgodne z prawem, jeśli:

- nie są zarezerwowane dla określonych służb (podsłuch, przeszukanie czy zatrzymanie),

-nie przekraczają pewnych granic (podglądanie w sytuacjach intymnych, ciągłe wydzwanianie czy ingerowanie w prywatność),

- podwładny został uprzedzony o możliwości zastosowania takich metod (powinien wiedzieć, że jest obserwowany i jakie grożą mu konsekwencje w razie uchybienia obowiązkom).

[ramka][b]Przykład[/b]

Pan Jan jest informatykiem w firmie tworzącej oprogramowanie komputerowe.

Jego pracodawca obawia się, że on i pozostali pracownicy mogą je wynosić i przeznaczać na własny użytek lub udostępniać innym.

Podobne przypadki już się zdarzały, dlatego monitoruje pliki zapisywane i przesyłane przez podwładnych, w tym uprzedzonego o tym pana Jana.

Sprawdza więc przy wyjściu, czy nie ma on pilnie strzeżonego przedmiotu jego działalności i nie zagraża przez to jego interesom.[/ramka]

[srodtytul]Milczenie źle się kończy[/srodtytul]

W wielu wypadkach przełożony nie jest jednak w stanie wykryć działań lub zaniechań na swoją szkodę. Zwłaszcza gdy firma jest duża, a załoga liczna. Pomocni będą tu sami podwładni, którzy przebywają ze sobą wiele godzin, obserwują się i najlepiej wiedzą, co dzieje się w miejscu pracy.

Wprawdzie w odbiorze społecznym donoszenie kojarzy się z najgorszymi czasami, ale zatajenie przed szefem informacji o istotnym dla niego incydencie może się źle skończyć. Jak bowiem stwierdził [b]Sąd Najwyższy w wyroku z 1 października 1998 r. (I PKN 351/98)[/b], pracownik, który wie o działaniu na szkodę pracodawcy, musi go o tym zawiadomić.

Niewykonanie tego obowiązku można uznać za ciężkie naruszenie podstawowych wymogów pracowniczych. Tym samym dopuszczalne jest wtedy zastosowanie art. 52 § 1 pkt 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=AE89BF528781D2C42167CAF23691862B?id=76037]kodeksu pracy[/link]. (rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia).

[srodtytul]Kto ważniejszy[/srodtytul]

Obowiązek, którego pracownik nie spełnił, można wywieść z art. 100 § 2 pkt 4 k.p. Wymaga on dbania o dobro zakładu pracy, chronienia jego mienia i zachowania w tajemnicy informacji, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę.

Tym samym podwładny musi nie tylko dbać o to, żeby przełożony nie poniósł strat w wyniku zdarzeń losowych czy działań osób z zewnątrz, ale również aby nie doszło do tego wskutek działania lub zaniechania współpracowników. Jeśli jednak mimo to dojdzie do nieuczciwego incydentu, zapomina o lojalności wobec kolegów i relacjonuje go szefowi. Ten ukarze winnych.

Z kolei życzliwy informator nie dość, że uniknie poważnych konsekwencji, to może jeszcze liczyć na nagrodę lub inne wyróżnienie. Zwłaszcza jeśli jego odpowiednio szybka reakcja zdoła uchronić firmę przed poważnymi konsekwencjami. Także na przyszłość, bo dalsze zatrudnianie nielojalnego pracownika może być dla niej równie kosztowne.

[ramka][b]Przykład[/b]

Pan Wojciech pracuje w zakładzie samochodowym jako mechanik. Jego szef niedawno kupił nowe i drogie narzędzia, które usprawniają funkcjonowanie warsztatu. Pewnego dnia pan Wojciech widział, że kolega chowa do torby zestaw kluczy i zmierza do wyjścia.

Nie chciał na niego donosić, więc nie zareagował.

Przełożony, który akurat był niedaleko i widział całe zdarzenie, ujął złodzieja na gorącym uczynku i wezwał policję. Następnie zwolnił dyscyplinarnie obu pracowników.[/ramka]