Kilka lat po aferze z nadgodzinami w sklepach Biedronki związki chcą zwrócić uwagę, że sytuacja pracowników w hipermarketach staje się coraz gorsza. Dziś w wielu sklepach będzie prowadzony strajk włoski i akcja informacyjna o naruszaniu praw ich załóg.

Protest jest też wyrazem bezsilności pracowników hipermarketów, bo mają wrażenie, że zostali opuszczeni przez inspekcję pracy.

[srodtytul]Sami z problemem[/srodtytul]

Pod koniec września związkowcy reprezentujący pracowników sklepów wielkopowierzchniowych napisali list do Tadeusza Zająca, głównego inspektora pracy. Domagają się w nim uruchomienia wzmożonego i rzetelnego nadzoru nad warunkami pracy. Uważają, że bez zaangażowania inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy nie są w stanie skutecznie egzekwować od pracodawców koniecznych zmian.

Jednocześnie informują szefa inspekcji, że otrzymują sygnały o ignorowaniu informacji pozyskiwanych w trakcie czynności kontrolnych od organizacji związkowych.

PIP odpiera zarzuty i twierdzi, że hipermarkety są nadal pod kontrolą.

– W 2010 r. od stycznia do sierpnia inspektorzy przeprowadzili 62 rutynowe kontrole. Dominowały nieprawidłowości w obliczaniu czasu pracy, kwestie niewypłacania wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych oraz udzielania urlopów. Powtórzyły się nieprawidłowości z roku poprzedniego w odniesieniu do zasad BHP, przy czym wystąpiły także naruszenia przepisów dotyczących oceny ryzyka zawodowego, wyposażenia w odzież i obuwie robocze, badań lekarskich – mówi Marian Liwo, zastępca głównego inspektora pracy.

[wyimek][b]3 razy[/b] związkowcy reprezentujący pracowników hipermarketów skarżyli się w tym roku do PIP[/wyimek]

Nie można powiedzieć, że w marketach kwitnie wyzysk jak kilka lat temu. Sporo zmieniło się na korzyść, np. ewidencjonowanie czasu pracy czy zakupy wózków transportowych.

[srodtytul]Niewiele lepiej[/srodtytul]

– Niestety praca w markecie nie daje poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Najczęściej są to umowy na czas określony na część etatu. Nie bez znaczenia jest też atmosfera. Nie mówię o mobbingu, ale o pewnej nieufności, zastraszaniu, podejrzliwości. W takiej atmosferze nie da się pracować – mówi Lech Obara, radca prawny.

Sieci oszczędzają na pracownikach. W poszczególnych sklepach załogi są tak okrojone, że ledwo dają radę; w wielu miejscach, w których pracowało niedawno kilkanaście osób, dziś pracuje kilka. Stali pracownicy są zastępowani ludźmi z agencji przyjmowanymi na umowy-zlecenia. Coraz więcej pracowników ma bardzo rozbudowany zakres obowiązków – od pracy przy kasie po sprzątanie i wykładanie towaru.

– Co więcej, od jakiegoś czasu firma zatrudnia tylko na 3/4 etatu – mówi Piotr Adamczak, szef NSZZ „Solidarność” w Biedronce.

[ramka][b]Komentuje Alfred Bujara, przewodniczący sekcji krajowej handlu NSZZ „Solidarność”[/b]

Data protestu jest nieprzypadkowa, bo 7 października przypada Światowy Dzień Godnej Pracy. Niestety, od jakiegoś czasu sytuacja zatrudnionych w sieciach handlowych jest coraz bardziej dramatyczna. Zmniejsza się liczba pracowników etatowych. Zastępuje się ich osobami z agencji zatrudnienia, pracownicy są przyjmowani na część etatu, mimo że wykonują obowiązki jak na cały etat. Ponadto są bardzo słabo wynagradzani, bo płace zwykłych pracowników niewiele przekraczają minimalne wynagrodzenie. Protest będzie polegał na skrupulatnym wykonywaniu wszelkich procedur, regulaminów i przepisów. Akcja ma trwać cały dzień, będziemy też rozdawać ulotki. Ewentualnych utrudnień należy się spodziewać m.in. w sieciach Biedronka, Real, Macro, Carrefour, Praktiker.[/ramka]