Zagrożenie koronawirusem spowodowało, że wielu przedsiębiorców musiało przenieść się z siedziby kontrahenta do własnego mieszkania. Minus: sami muszą kupować rzeczy, jakie do tej pory mieli za darmo. Plus: mają większe możliwości naliczania kosztów, dzięki czemu zmniejszą swój podatek.
– Samozatrudnieni, czyli osoby, które przeszły z etatu na własną działalność, z reguły korzystają z infrastruktury kontrahenta. W obecnej sytuacji, gdy większość biur jest pozamykana, muszą sami zainwestować w wyposażenie firmy. Począwszy od droższych zakupów, jak dobrej klasy komputer z urządzeniami peryferyjnymi, porządne oprogramowanie czy nowe biurko, skończywszy na drobiazgach, takich jak papier, tusz do drukarki czy długopisy – mówi Szymon Krawczyk, doradca podatkowy, właściciel kancelarii doradztwa podatkowego.
Czytaj także: Koronawirus: świadczenia dla samozatrudnionych, dopłaty do pensji - co będzie w tarczy antykryzysowej
Czy te wydatki mogą być podatkowym kosztem? Tak, pod warunkiem że zakupy są wykorzystywane w działalności. Nie powinno być problemów z wykazaniem tego w ewentualnej kontroli. Trudno bowiem prowadzić firmę bez komputera, biurka czy długopisu.
– Nie ma znaczenia, że do tej pory sprzęt i materiały biurowe finansował kontrahent, a teraz trzeba kupować je samemu – mówi Szymon Krawczyk. Dodaje, że przejście samozatrudnionego z siedziby kontrahenta do domu to także szansa na rozliczanie w kosztach wielu codziennych wydatków związanych z mieszkaniem. Takich jak czynsz albo opłaty za prąd. Daje to realne korzyści. Przykładowo, jeśli przedsiębiorca płacący 19-proc. liniowy PIT wrzuci w koszty 200 zł czynszu, zmniejszy swój podatek o 38 zł.
Pamiętaj o proporcji
Oczywiście w firmie nie można rozliczać wszystkich domowych wydatków. Tylko te przypadające na powierzchnię faktycznie wykorzystywaną w działalności. Przedsiębiorca musi ją oszacować i określić, jaki procent opłat za mieszkanie może być rozliczony w PIT.
Spójrzmy na jedną z interpretacji fiskusa. Wystąpił o nią informatyk prowadzący działalność w mieszkaniu. Obliczył, że na potrzeby biznesu wykorzystuje 80 proc. sypialni, ma tam bowiem regał przeznaczony na dokumenty oraz służące do pracy biurko. Salon z aneksem kuchennym wykorzystuje do celów firmowych w 25 proc. Jest w nim stół, sofa oraz krzesła używane do pracy, a także na konferencjach z kontrahentami. Zostają jeszcze korytarz i łazienka. Informatyk wyliczył, że te pomieszczenia wykorzystuje na potrzeby firmowe w 50 proc.
Wyszło mu, że używa w działalności 36,5 proc. mieszkania. Chce w takiej proporcji rozliczać wydatki na eksploatację lokalu (czynsz, energię elektryczną, wodę, gaz).
Co na to fiskus? Potwierdził, że jeśli nieruchomość jest wykorzystywana w działalności, opłaty eksploatacyjne mogą być podatkowym kosztem (interpretacja nr 0115-KDIT3.4011.70.2019 .1.AK).
Co ważne, skarbówka nie wymaga już wyodrębniania na firmę osobnego pomieszczenia. Potwierdza w interpretacjach, że przepisy nie nakładają na przedsiębiorcę takiego obowiązku. Może rozliczać opłaty bez względu na to, czy wydzielił sobie gabinet czy nie.
Co jeszcze samozatrudniony, który działa teraz w domu, może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu? Chociażby opłaty za domowy internet wykorzystywany do celów firmowych. A także wydatki na nabycie mieszkania. Musi w tym celu wprowadzić lokal do ewidencji środków trwałych i naliczać odpisy amortyzacyjne. Mogą być kosztem PIT w części przypadającej na powierzchnię wykorzystywaną w działalności gospodarczej.
Komu się opłaca
Przypomnijmy, że przechodzenie z etatu na firmę, czyli na tzw. samozatrudnienie, zaczęło się na dobre już ponad dziesięć lat temu. Oszczędzali na tym pracodawcy, współpraca z przedsiębiorcą jest dla nich bowiem łatwiejsza i tańsza niż zatrudnianie pracownika. Ale korzyści są też dla samozatrudnionego, chociażby podatek liniowy.
– Stawka liniowa, czyli 19 proc. odprowadzane niezależnie od wysokości dochodów, opłaca się tym, którzy zarabiają przynajmniej 100 tys. zł rocznie. Alternatywa na etacie to 32-proc. PIT według skali – mówi Szymon Krawczyk.
Piotr Maksymiuk doradca podatkowy w kancelarii Baker McKenzie
Samozatrudnieni często wykonują usługi w siedzibie kontrahenta, korzystając z jego infrastruktury. Teraz muszą sami zadbać o wyposażenie swojej firmy. Nic w tym dziwnego, przecież powinni jako niezależni i samodzielni przedsiębiorcy posiadać własny komputer, telefon i inne sprzęty niezbędne do prowadzenia działalności. To ich odróżnia od pracowników. I będzie argumentem w razie sporu z fiskusem. Pamiętajmy bowiem, że skarbówka może zakwestionować rozliczenia przedsiębiorcy, twierdząc, że powinien być opodatkowany jak pracownik. Łatwiej będzie jej to zrobić, jeśli samozatrudniony siedzi u kontrahenta codziennie od ósmej do szesnastej i korzysta z jego urządzeń. Trudniej natomiast, jeżeli świadczy usługi zdalnie i na własnym sprzęcie.