Związkowcy chcą, by ustawa jeszcze w tym roku trafiła do Sejmu.

Związek uważa, że przepisy zakazujące handlu w niedzielę nie powinny być częścią [link= http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=AE89BF528781D2C42167CAF23691862B?id=76037]kodeksu pracy[/link], lecz odrębnym aktem prawnym.

– Mamy nadzieję, że znajdzie się grupa posłów, którzy skierują projekt do parlamentu. Jeżeli nie, to nie wykluczamy tzw. inicjatywy obywatelskiej i zbierania podpisów popierających przygotowany przez nas projekt – mówi Alfred Bujara, przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu NSZZ „Solidarność”.

Prace nad ustawą podjęte zostały po badaniach Pentora, z których wynika, że od trzech lat na niedzielne zakupy chodzi tylko 2 proc. Polaków. W latach 90. tylko 25 proc. Polaków popierało projekt dotyczący wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę, trzy lata temu ta liczba wzrosła do 55 proc., a ostatnie badania pokazały, że 77 proc. obywateli sprzeciwia się niedzielnemu handlowi.

Związkowcy nie chcą całkowicie likwidować możliwości robienia zakupów w niedzielę. Na początek miałby funkcjonować przepis limitujący godziny otwarcia placówek handlowych. Na razie wchodzą w grę godz. 12 lub 13.

Reklama
Reklama

Dopiero gdy będą znane skutki ograniczenia pracy sklepów, wprowadzony miałby być całkowity zakaz handlu. Oczywiście związki dopuszczają pewne wyjątki dla aptek, sklepów dworcowych stacji benzynowych.

– To najtrudniejszy element prac, bo chcemy opracować takie przepisy, by nie było możliwości omijania ograniczeń. Nie może być tak, że nagle handel będzie dopuszczony w galerii handlowej połączonej z dworcem pasażem podziemnym czy w hipermarkecie na tyłach stacji benzynowej – mówi Alfred Bujara.