– Poszedłem zarejestrować nową spółkę do warszawskiego Krajowego Rejestru Sądowego nieświadom zasadzek, które przygotowało dla mnie przyjazne państwo – irytuje się Jakub L., początkujący przedsiębiorca. – Nikt nie miał pojęcia, które dokumenty wypełnić i jak. Pracujące tam panie tylko wysyłają je pocztą do urzędów.

– Pobrałem formularze, obszedłem wszystkie urzędy i wróciłem je złożyć. Zamiast w jednym okienku załatwiałem sprawę w czterech. W jednym nawet dwukrotnie. Wcale nie jestem pewny, czy uda mi się szybko zarejestrować firmę. Jeżeli zostanę wezwany do uzupełnienia braków, jej start opóźni się o kolejne tygodnie – żali się pan Jakub.

Długo reklamowana nowelizacja ustawy o swobodzie działalności gospodarczej weszła w życie 31 marca 2009 r. Miała pozwolić na założenie firmy praktycznie od ręki, w jednym miejscu, bez konieczności składania dziesiątek formularzy w ZUS, GUS i urzędzie skarbowym.

Miesiąc obowiązywania przepisów pokazał jednak, że to tylko pobożne życzenia.

– Przepisy są dziurawe jak ser szwajcarski – mówi Rafał Dębowski, wspólnik w kancelarii Leśnodorski, Ślusarek i Wspólnicy. Okazuje się bowiem, że jedna wizyta w urzędzie to za mało, a skomplikowane formularze powodują, że jest trudniej, niż było. Dalej trzeba odwiedzać ZUS i urząd skarbowy, a urzędy wszystkie dokumenty przesyłają między sobą pocztą.

– To metoda jak za króla Ćwieczka – mówi Katarzyna Urbańska z PKPP Lewiatan. – Póki nie będzie pełnego systemu elektronicznego w sądach i gminach, zakładanie firmy będzie czasochłonne i kosztowne. Korespondencja za pośrednictwem poczty powoduje bowiem, że zwłoka może być długa, liczona w tygodniach, a nawet miesiącach.

Na dobrze funkcjonujące jedno okienko, w którym petent załatwi wszystko od ręki, przyjdzie nam jeszcze kilka lat poczekać.

Obecnie rejestracja firm na nowych zasadach nie zachęca specjalnie potencjalnych biznesmenów. Przykładowo od 31 marca 2009 r. w Gdyni zarejestrowały się 193 nowe firmy, w Krakowie – 514, a w Poznaniu (w ciągu miesiąca) ponad 500. To mniej więcej tyle samo co przed wprowadzeniem nowych przepisów. Ponadto pracownicy urzędów skarżą się, że rejestracja zajmuje im znacznie więcej czasu.

– Okazuje się, że z dużej chmury, którą miało być jedno okienko, spadł mały deszcz – mówi Piotr Rogowiecki z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych. – Jak na dłoni widać, że administracja nie nadąża za zmianami, nawet zapowiadanymi wiele miesięcy wcześniej.

Adam Szejnfeld, wiceminister gospodarki, w rozmowie z „Rzeczpospolitą” zapowiada poprawienie i dalsze upraszczanie przepisów.