Sąd powszechny to niejedyne miejsce, gdzie mogą się spotkać przedsiębiorcy, którzy pokłócili się o to, jak wykonać umowę i kto ma komu ile zapłacić.

Równie skuteczne mogą się okazać negocjacje w zacisznym gabinecie osoby zawodowo zajmującej się godzeniem firm czy posiedzenie prywatnego trybunału, który wyda ostateczne orzeczenie o roszczeniach stron.

Sposoby te noszą miano alternatywnych metod rozstrzygania sporów. Dwa podstawowe to arbitraż i mediacja. Problem polega na tym, że zainteresowanie nimi jest – przynajmniej na tle liczby spraw, które trafiają do polskich sądów – znikome.

[srodtytul]Trzeba popularyzować[/srodtytul]

Ten stan rzeczy chce zmienić Ministerstwo Gospodarki. W Warszawie odbyło się w piątek robocze spotkanie Adama Szejnfelda, sekretarza stanu w tym resorcie, z przedstawicielami środowiska arbitrażowo-mediacyjnego. Zgłaszano pomysły na podjęcie konkretnych działań. Nam udało się dowiedzieć, o czym mówiono.

Ze strony rządowej padły trzy główne propozycje: przegląd obowiązującego prawa, obniżenie stawek opłat, jakich domagają się krajowe instytucje arbitrażowe, oraz popularyzacja alternatywnych metod rozwiązywania sporów wśród polskich przedsiębiorców. A już dziś wiadomo, że pomysły na zmiany w prawie będą.

[b]– Nasze przepisy arbitrażowe są nowoczesne. Bolączką jest jedynie wielość stadiów procedury arbitrażowej.[/b] Samo postępowanie przed sądem polubownym jest co do zasady jednoinstancyjne. Potem jednak można przenieść sprawę do sądu powszechnego, a tam sprawa się ciągnie – i to w dwóch instancjach – mówi prof. Andrzej Szumański, prezes Sądu Arbitrażowego przy Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

Jego zdaniem w naszym kraju jest jeszcze spora niezagospodarowana przestrzeń dla sądownictwa polubownego. Jako przykład wskazuje orzekanie w arbitrażu o uchylaniu uchwał organów spółek prawa handlowego (np. walnych zgromadzeń akcjonariuszy w spółkach akcyjnych). Obecnie w sprawie tej przepisy nie są zbyt klarowne. Przydałyby się też dodatkowe regulacje dotyczące sporów wielostronnych, tj. takich, w których spiera się więcej niż dwóch przedsiębiorców o rozbieżnych interesach.

– Chcielibyśmy także, żeby nadzorem nad przebiegiem spraw arbitrażowych zajmował się jeden sąd powszechny w skali całego kraju. Zapewniłoby to sprawność postępowania i jednolitość orzecznictwa – dodaje Szumański.

[srodtytul]Może tym razem się uda[/srodtytul]

Pozostaje mieć nadzieję, że ta kolejna inicjatywa zakończy się wreszcie sukcesem. O arbitrażu i mediacji mówi się w Polsce bardzo dużo, ale konkluzja jest od lat taka sama: z alternatywnych metod rozstrzygania sporów nasze firmy korzystają sporadycznie. Przyczyny wskazuje się różne: a to prawo nie takie, a to przedsiębiorcy nie wiedzą, co tracą. Wciąż brakuje jednak regulacji, która motywowałaby firmy do używania takich nowinek. Z pewnością byłby nią przepis zobowiązujący poprzedzenie sprawy sądowej mediacją - choć faktem jest, że to rozwiązanie dość radykalne. Być może pomogłyby zatem jakieś zachęty podatkowe.

[ramka][b]Polubowny dobry jak państwowy[/b]

[b]Rz: Czy arbitraż i mediacja to sposób na rozładowanie zatorów w polskich sądach?[/b]

Adam Szejnfeld: W rozmaitych badaniach nasi przedsiębiorcy wymieniają przewlekłość postępowań sądowych często na trzecim miejscu, po podatkach i składkach na ubezpieczenia społeczne. Zagraniczni inwestorzy mają z tym jeszcze większy problem. Dla nich to szok, że postępowanie sądowe może się ciągnąć latami. Dlatego należy usprawniać procedurę cywilną, ale nie spodziewam się radykalnych zmian w bardzo krótkim czasie. Dlatego szansę na rozładowanie sądowych korków widziałbym w sądownictwie polubownym i mediacji, które są o wiele mniej sformalizowane, a przez to szybsze. Tymczasem zainteresowanie alternatywnymi sposobami rozstrzygania sporów wciąż jest w Polsce znikome.

[b]Czy zatem możemy spodziewać się od rządu jakichś działań na rzecz jego pobudzenia?[/b]

Po pierwsze dokonamy szybkiego przeglądu prawa. Jeśli się okaże, że potrzebne są zmiany, to deklaruję podjęcie stosownej inicjatywy legislacyjnej. Po drugie nieunikniona wydaje mi się pewna weryfikacja kosztów postępowania arbitrażowego. Wbrew dość powszechnej opinii nie zawsze jest ono tańsze od sądownictwa powszechnego – zwłaszcza w sprawach o mniejsze kwoty, a takich jest przecież najwięcej. Po trzecie wreszcie konieczne jest upowszechnienie wiedzy o alternatywnych sposobach rozstrzygania sporów. Warto pamiętać, że wyrok sądu polubownego ma taką samą moc jak państwowego.

[b]Czy nie sądzi pan, że najlepszym sposobem na upowszechnienie arbitrażu i mediacji jest wprowadzenie jakichś ułatwień podatkowych dla firm korzystających z tych metod?[/b]

Na tym etapie nie przekreślam żadnych rozwiązań, choć moim zdaniem to nie w podatkach tkwi problem. Większe znaczenie ma zmiana sposobu postrzegania sądownictwa polubownego przez przedsiębiorców.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=p.wrzesniewski@rp.pl]p.wrzesniewski@rp.pl[/mail][/i]