Dyrektywy unijne kładą nacisk na równouprawnienie, głównie ze względu na płeć. Z tego powodu Polska wypowiedziała konwencję międzynarodowej organizacji pracy nr 45 z 1935 r. zakazującą zatrudniania kobiet przy pracach pod ziemią w kopalniach. Przynajmniej teoretycznie panie mogą więc pomyśleć o karierze górnika.
– Taka jest ogólna tendencja na świecie. Nie namawiamy jednak do pracy pod ziemią – zapewniała Jolanta Fedak, minister pracy, na wtorkowej konferencji. Co ciekawe, ogólny zakaz pracy kobiet w kopalniach, w godzinach nocnych i w warunkach podwyższonego ciśnienia sama MOP uznała za przestarzały i niezgodny z zasadą równouprawnienia.
– Bezwzględnej równości nigdy nie będzie, choćby ze względu na wysiłek fizyczny, jakiego wymagają niektóre zawody. Wystarczy zerknąć do rozporządzenia z 10 września 1996 r. w sprawie wykazu prac szczególnie uciążliwych lub szkodliwych dla zdrowia kobiet (DzU nr 114, poz. 545 ze zm.), które określa normy dopuszczalnego wysiłku dla pań, szczególne dla ciężarnych i karmiących piersią – uważa prof. Jerzy Wratny z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Warto też zwrócić uwagę, że unijna dyrektywa przewiduje wyłom w zasadzie równouprawnienia, jeśli rodzaj pracy jest ściśle związany z płcią pracownika. Trudno bowiem przyjąć do chóru tenora, gdy potrzebny jest sopran.
Widać jednak, że panie coraz częściej interesują się profesjami postrzeganymi jako męskie. – Dobrze, gdyby kobiety były bardziej aktywne, ale lepiej osiągać ten efekt, wprowadzając przepisy ułatwiające godzenie życia rodzinnego z zawodowym – uważa Jacek Męcina, ekspert z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych.