Niektóre urzędy kontroli skarbowej (UKS) to już prawdziwi specjaliści w obserwowaniu e-handlu. Mają wykwalifikowanych analityków i doświadczenie, którego mogą im pozazdrościć koledzy po fachu z innych krajów. Przede wszystkim zaś ich praca przynosi efekty.
– Nikt nie jest anonimowy w sieci. Każdy użytkownik zostawia po sobie wystarczająco dużo śladów, aby można go było zidentyfikować. Ustalenie osób, które prowadzą niezarejestrowaną działalność gospodarczą w Internecie, nie jest już żadnym problemem dla kontroli skarbowej, a sposobów mamy wiele – zapewnia w rozmowie z „Rz” Dariusz Ćwikowski, dyrektor UKS w Białymstoku. Nie chce jednak zdradzić szczegółów działań, których skuteczność i efekty zachęcają służby skarbowe do monitorowania handlu internetowego na jeszcze większą skalę. – To nasza tajemnica – wyjaśnia.
A wyniki mówią same za siebie (patrz tabelka).
Na celowniku służb są ci, którzy sprzedają towary z dużą częstotliwością lub przez dłuższy okres – np. kilka miesięcy, oraz ci, którzy prowadzą handel w sieci bez zgłoszenia działalności gospodarczej i potencjalnym nabywcom nie oferują wystawienia faktury VAT czy paragonu fiskalnego jako dowodu zakupu.
– Ściganie sprzedaży towarów, które tylko udają markowe, oraz tych niewiadomego pochodzenia to nie nasza domena. Nas interesują jedynie kwestie podatkowe. Analizujemy, czy działalność została zgłoszona do ewidencji działalności gospodarczej i czy handlujący płaci podatek od uzyskiwanych dochodów (PIT), a niejednokrotnie i VAT ze względu na wielkość obrotów. A te sięgają zazwyczaj kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych. Choć nie brakuje i takich, którzy dzięki sprzedaży w Internecie stali się milionerami, uzyskując obrót rzędu 1 – 2 mln zł – mówi inspektor jednego z UKS zajmujący się na co dzień e-handlem.A w sieci handluje się praktycznie wszystkim, nie wyłączając okularów czy soczewek.
– Namierzyliśmy osobę, która sprzedała 300 par markowych butów. Twierdziła przy tym, że wszystkie kupiła na własny użytek, a sprzedawała po jakimś czasie, bo jej nie odpowiadały – opowiada inny specjalista ze skarbówki.
Coraz częstszą praktyką jest zakładanie sklepików internetowych przez legalnie działające w naszym kraju firmy. Zyski z tej formy aktywności przedsiębiorcy niejednokrotnie jednak pomijają w księgach czy ewidencjach podatkowych, a uzyskane ze sprzedaży towarów pieniądze wpłacają na rachunki bankowe obcych osób, na pierwszy rzut oka w żaden sposób niepowiązanych z firmą. Taka działalność, jak mówią urzędnicy, z pewnością nie jest już przypadkowa. W taki właśnie sposób funkcjonowała np. firma odzieżowa, która w sieci sprzedała swoje produkty za 250 tys. zł.
– Podatnicy wtedy nawet z nami nie dyskutują, bo zgromadzone przeciwko nim dowody są bezsporne. Korygują więc deklaracje podatkowe i płacą należny podatek – mówi jeden z inspektorów w centralnej Polsce. Bezsprzeczną zaletą takich kontroli są nie tylko dodatkowe wpłaty do budżetu, ale i nieporównywalnie krótszy czas ich prowadzenia.
– Nie ma co ukrywać: wyniki są pewne, a na dodatek łatwiej namierzyć i złapać podatnika za rękę niż przy działalności np. bazarowej – potwierdzają nasi rozmówcy.
Poza tym, jak mówią, chronią uczciwych przedsiębiorców, którzy płacą podatki od całej swojej działalności i wszystkich wyprodukowanych wyrobów. Kontrola skarbowa ściga też osoby sprzedające podrobione towary znanych marek.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki g.lesniak@rp.pl