W DF z 26 lipca br. pisaliśmy o praktykach niektórych księgowych, którzy chcąc uniknąć dodatkowej pracy związanej z odmiennymi zasadami ustalania przychodów i kosztów dla celów podatkowych i bilansowych, przyjmują niedopuszczalne -na gruncie ustawy o rachunkowości - uproszczenia i księgują płace w momencie ich wypłaty, a nie w kosztach okresu, którego wydatki te dotyczą.

Jednak jest to drobiazg w porównaniu z kłopotami, jakie mają firmy produkcyjne, w których występuje produkcja w toku i zapasy wyrobów gotowych, a w kosztach ich wytworzenia aktywowane są wynagrodzenia pracowników wraz z narzutami (wypłacane na początku kolejnego miesiąca, po miesiącu którego dotyczą). Ponieważ firmy te nie mają możliwości stwierdzenia, które z tych kosztów dotyczą wynagrodzeń wypłaconych, a które jeszcze niewypłaconych, w efekcie najczęściej wykazują zawyżony dochód i podatek do opodatkowania.

Mechanizm powstawania problemu wyjaśnia Jarosław Krynicki, biegły rewident z gdańskiej kancelarii Moore Stephens Trzemżalski, Krynicki i Partnerzy.

- Informację o niewypłaconych wynagrodzeniach firmy zwykle czerpią z konta "Rozliczenie płac", a ta jest niewłaściwa, bo nie dotyczy tylko produkcji sprzedanej, tj. własnego kosztu sprzedaży. Niewypłacone wynagrodzenia są więc potrącane z kosztów podatkowych dwa razy. Raz poprzez ich aktywację i drugi raz poprzez odjęcie ich w całości od kosztu własnego sprzedaży, gdzie jeszcze nie zostały zaksięgowane. Na podstawie prawidłowo prowadzonych ksiąg rachunkowych nie mają możliwości wyliczenia, ile niewypłaconych pensji tkwi w kosztach zaktywowanych w produkcji w toku i w niesprzedanych wyrobach -twierdzi nasz ekspert. W rezultacie, opierając się na informacjach z ksiąg rachunkowych, firmy nie są wstanie prawidłowo ustalić zaliczki na podatek, natomiast przepisy podatkowe nie nakładają obowiązku prowadzenia dodatkowych ksiąg. Przedsiębiorcy płacą więc haracz fiskusowi, który nie chce dostrzec tego problemu.A pojawił się on ponad dwa i pół roku temu, z chwilą wprowadzenia do ustaw o podatkach dochodowych zakazu zaliczania do kosztów podatkowych niewypłaconych wynagrodzeń pracowników i niezapłaconych składek do ZUS. Celem miało być zdyscyplinowanie nierzetelnych pracodawców, którzy opóźniali się z wypłatą pensji, a jednocześnie korzystali z możliwości potrącenia kosztów pracy przy rozliczeniu podatkowym, mimo że faktycznie nie ponieśli wydatku. Tymczasem ukarane zostały głównie uczciwe firmy, w terminie rozliczające się z pracownikami.

- Ten przykład pokazuje, że przepisów podatkowych nie powinni tworzyć ludzie, którzy nie znają zasad rachunkowości, powstają wtedy rozwiązania niemożliwe do zrealizowania -konkluduje Jarosław Krynicki.

W istocie problem ten w większości firm o profilu produkcyjnym jest z przyczyn techniczno-organizacyjnych nierozwiązywalny. Należałoby tu bowiem prowadzić w zasadzie podwójną ewidencję całego procesu wytwarzania, magazynowania i zbytu produktów, tj. jedną dla celów podatkowych, a drugą dla celów księgowych. Jakkolwiek można to sobie jeszcze wyobrazić w firmach niewielkich, zajmujących się produkcją jednostkową, to już w firmach wytwarzających wiele asortymentów produktów byłoby to ogromnym problemem. Koszt wdrożenia takich rozwiązań nie byłby naturalnie w żaden sposób współmierny do osiąganych efektów fiskalnych czy też tych związanych z ochroną praw pracowniczych.

Moim zdaniem, aby w znacznym stopniu uniknąć komplikacji związanych z "rozchodzeniem się" podatkowego i bilansowego ujęcia kosztów wynagrodzeń wypłacanych w miesiącu następnym, ustawodawca podatkowy powinien przepisy przeredagować w ten sposób, by z kosztów podatkowych wyłączone były wynagrodzenia niewypłacone w terminie wynikającym z regulaminów pracy lub z umów z pracownikami. Wówczas problem pojawiałby się tylko u przedsiębiorców niewypłacających terminowo swoich zobowiązań.