Całe założenie zmian przygotowywanych przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara opierało się na tym, kto w sierpniu zostanie głównym lokatorem Pałacu Prezydenckiego. Gdyby wybory wygrał Rafał Trzaskowski, otworzyłaby się droga do radykalnych reform, w tym weryfikacji niemal 3 tysięcy tzw. neosędziów. Dziś na takie działania nie ma szans.
Karol Nawrocki deklarował jeszcze w kampanii prezydenckiej, że w ciągu trzech miesięcy przygotuje propozycje legislacyjnych zmian dla sądownictwa. Zapowiedział także ogłoszenie referendum, jeśli jego pomysły nie znalazłyby akceptacji. Jednak do tej pory konkretów zabrakło.
Można przypuszczać, że nowy prezydent skupi się raczej na rozwiązaniach mających na celu usprawnienie procesów sądowych niż na reformach prowadzących do zmian w SN czy TK. Te instytucje zostały ukształtowane przez obóz polityczny, który wyniósł go do prezydentury.
Jednym z kluczowych znaków zapytania pozostaje przyszłość KRS. Wiosną 2026 roku kończy się kadencja jej członków, co stanowi idealny moment na reformę, która mogłaby ugasić największe ognisko zapalne w wymiarze sprawiedliwości – wywołane wprowadzeniem politycznego trybu wyboru sędziowskiej części Rady.
Koalicja rządząca dążyła do powrotu do zmodyfikowanych zasad wyłaniania członków KRS, opartych na powszechnych wyborach wśród sędziów. Gdyby nowy prezydent zdecydował się poprzeć takie rozwiązanie, sytuacja w sądownictwie byłaby z pewnością stabilniejsza niż obecnie i byłby to pierwszy krok do naprawy systemu.
Na razie Karol Nawrocki nie przedstawił swojej wizji wymiaru sprawiedliwości ani granic współpracy w tej sprawie z gabinetem Donalda Tuska. Dziś perspektywa takiej współpracy budzi jednak uzasadniony sceptycyzm.
Zapraszam do lektury najnowszego dodatku „Sądy i prokuratura”.