Przedsiębiorcy w poszukiwaniu oszczędności powinni uważać przy wykorzystywaniu do tego umów o dzieło. Tylko pozornie są one korzystne, gdyż od wynagrodzenia zapłaconego na ich podstawie nie trzeba odprowadzać żadnych składek do ZUS. Urzędnicy Zakładu mają jednak pięć lat na kwestionowanie kontraktów zawieranych z podwykonawcami.
Praktyka pokazuje, że ZUS chętnie korzysta z tego uprawnienia, a sądy powszechne potwierdzają, że decyzje nakazujące zapłatę – często bardzo wysokich – składek są wydawane zgodnie z prawem.
Przekonał się o tym przedsiębiorca z województwa białostockiego. Wygrał przetarg na utrzymanie zieleni ogłoszony przez lokalną gminę. Aby wykonać obiecane usługi, zawierał ?z różnymi podwykonawcami umowy o dzieło. Zostały one zakwestionowane przez ZUS, który zażądał od przedsiębiorcy zapłaty składek od wynagrodzeń wypłaconych na podstawie tych kontraktów. ZUS uznał, że podwykonawcy świadczyli usługi, które stanowią podstawę do objęcia ich obowiązkowym ubezpieczeniem społecznym.
Przedsiębiorca odwołał się do sądu okręgowego, gdzie dowodził, że sposób wykonania kontraktu przez strony wskazuje, iż była to o umowa o dzieło. Przedmiot dzieła był z góry określony, jego wykonanie podlegało kontroli przedsiębiorcy pod kątem istnienia wad i usterek. Każdorazowo przedmiot dzieła był odbierany, co ?w razie wad lub usterek oznaczało zobowiązanie wykonawcy do ich usunięcia. Na koniec wypłata wynagrodzenia była uzależniona od wykonania dzieła w całości.
Te argumenty przeważyły ?w sądzie okręgowym na korzyść przedsiębiorcy. W pierwszej instancji sąd uwzględnił jego odwołanie i uznał, że umowa zawarta z podwykonawcami to umowa o dzieło, od której nie trzeba płacić składek. ZUS nie złożył jednak broni, a w wyniku jego apelacji okazało się, że dodatkowe składki zapłacić trzeba.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że wbrew nazwie umowy i pozorom, jakie zachowały strony przy jej wykonywaniu, była to typowa umowa o wykonanie usług. W myśl art. 6 pkt 4 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (DzU z 2009 r. nr 205, poz. 1585 ze zm.) objęta jest ona obowiązkowym ubezpieczeniem społecznym (sygnatura akt: III AUa 898/13).
Sąd zwrócił przy tym uwagę, że koszenie trawników i przycinanie żywopłotów nie może być uznane za dzieło. Przypomniał, że zgodnie z utrwalonym orzecznictwem Sądu Najwyższego wykonanie dzieła najczęściej przybiera postać wytworzenia rzeczy lub dokonania zmian w rzeczy już istniejącej, czyli jej naprawienie, przerobienie lub uzupełnienie. Poza rezultatem materialnym dzieło może jednak powstać także w postaci niematerialnej, która może, lecz nie musi, być ucieleśniona w przedmiocie materialnym. Ważne, by wyniki zostały utrwalone w postaci poddającej się ocenie ze względu na istnienie wad lub gdy można uchwycić istotę osiągniętego rezultatu. W tym kontekście trudno uznać za umowę o dzieło kontrakt, którego istota sprowadzała się do koszenia trawników.
Zdaniem białostockiego sądu koszenie trawnika jest czynnością cykliczną, przy właściwym pielęgnowaniu konieczne jest ponawianie tego koszenia co jeden-dwa tygodnie, w zależności od natężenia opadów ?i temperatury. Trudno mówić, że po skoszeniu trawnika powstaje coś trwałego, dającego się wyodrębnić.
Istotne dla oceny tej sprawy było też to, że kwestionowana przez ZUS umowa o dzieło stanowiła wykonanie usług w ramach zamówienia publicznego.