Sąd Najwyższy wydał niedawno wyrok, w którym wskazał, że liczba zawartych umów o pracę (w sprawie chodziło o pięć) może świadczyć o ich pozorności. Czy jednak w związku z coraz bardziej rozpowszechnionym wykonywaniem obowiązków na odległość takie podejście jest zasadne?
Praca zdalna była bardzo pomocna w okresie pandemii. Obecnie też jest chętnie wykorzystywana. Wiążą się z nią bowiem korzyści dla pracowników, tj. większa elastyczność czy też niższe koszty z brakiem dojazdu do firmy. Pracodawcy też korzystają na tym rozwiązaniu. Mniej osób w firmie to np. niższe wydatki na media. Jest też gorsza strona, tj. mniejsze możliwości kontroli pracowników w wykonywaniu obowiązków. Może to doprowadzać do różnych nadużyć. I ta sprawa jest dobrym przykładem. Trudno sobie wyobrazić, że jedna osoba wykona obowiązki służbowe z pięciu etatów w odpowiednim czasie. Nie dziwi mnie zatem, iż Zakład Ubezpieczeń Społecznych, a potem sądy miały wątpliwości, czy niektóre z nich nie zostały zawarte dla pozoru. Oczywiście każdy przypadek będzie inny. Ale jeżeli są dwa – już nie wspomnę o większej liczbie – pełne etaty w tym samym czasie, to mogą one zostać zakwestionowane. Uważam to za słuszne podejście. Tylko bowiem faktyczne wykonywanie obowiązków w ramach danego stosunku pracy powoduje konieczność podlegania ubezpieczeniom społecznym.