Cała idea tego pomysłu sprowadza się do tego, że osoby prowadzące działalność przez miesiąc w roku nie będą musiały płacić składek do ZUS.
Przypomnijmy, że na wcześniejszym etapie prac pierwotna propozycja została również zmodyfikowana. W efekcie ze zwolnienia skorzysta płatnik, który zgłosił do ubezpieczeń maksymalnie dziesięciu ubezpieczonych. Pierwotna koncepcja zakładała natomiast, że uprawnieni do ulgi będą mikroprzedsiębiorcy, czyli firmy, które zatrudniały średniorocznie mniej niż dziesięciu pracowników. To nie spodobało się jednak ekspertom. Powód? Oznaczało bowiem, że jeżeli ktoś zatrudniał dwadzieścia osób na umowach zlecenia, będzie w uprzywilejowanej sytuacji, bo załapie się na zwolnienie, a ten, który oferował umowy o pracę, nie. Zastosowanie tej definicji wyłączało z ulgi także m.in. twórców i artystów.