Mam życzenie do Świętego Mikołaja, aby ważne dla przedsiębiorców zmiany wchodziły z rocznym vacatio legis. Tak mówiła pani w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” trzy lata temu, tuż przed wprowadzeniem Polskiego Ładu, odnosząc się m.in. do rewolucji w rozliczeniach składki zdrowotnej. Czy życzenie się spełniło?

Niestety, nie spełniło się. Choć wydawało się, że są spore szanse, bo zapowiedź „minimum sześciomiesięcznego vacatio legis” znalazła się w umowie koalicyjnej. Ale okazało się, że zmiany dla biznesu są nadal wprowadzane w ostatniej chwili. I składka zdrowotna jest tu najlepszym przykładem. Nowelizacja, która ma obowiązywać od 1 stycznia 2025 r., wyszła z Sejmu dopiero 6 grudnia i gdy rozmawiamy (19 grudnia), ciągle nie ma jej jeszcze w Dzienniku Ustaw. Zła tradycja „obdarowywania” przedsiębiorców nowymi przepisami na święta Bożego Narodzenia zostanie więc podtrzymana.

Nowelizacja wprowadza zmiany w zasadach liczenia składki zdrowotnej przy sprzedaży firmowego majątku. Jak mówią ministrowie i posłowie – likwidujemy absurd składki od środków trwałych. Czy to faktycznie taki absurd?

Składka od sprzedaży środków trwałych była najbardziej dolegliwa na początku Polskiego Ładu. Potem jednak przepisy poprawiono. I teraz środki trwałe mogą zarówno zwiększyć, jak i zmniejszyć podstawę wymiaru składki. Mówienie o absurdzie jest więc obecnie mocno przesadzone. I to nie rozliczenie środków trwałych jest największym problemem biznesu. Przedsiębiorcy oczekiwali, zgodnie z obietnicami wyborczymi, zmniejszenia składki i uproszczenia zasad jej liczenia.

Zmniejszenie będzie, bo w 2025 r. ma być niższa minimalna składka. Ile przedsiębiorcy na tym zaoszczędzą?

Zależy, jak policzymy. Jeśli w stosunku do kwoty minimalnej składki, którą płacimy teraz, to oszczędność wyniesie 66,82 zł miesięcznie. Jeśli uwzględnimy kwotę, którą płacilibyśmy, gdyby nie nowelizacja, wyjdzie 104,98 zł miesięcznie. Będzie to maksymalna oszczędność (może być niższa, np. 1 zł, zależy bowiem od wysokości dochodu). Pamiętajmy też, że z tej zmiany skorzystają tylko przedsiębiorcy, którzy są na skali albo liniowym PIT i tylko ci, którzy mają najniższe dochody. Natomiast u ryczałtowców składka zdrowotna wzrośnie, zgodnie z mechanizmem waloryzacji.

Podsumowując ten wątek, obniżka faktycznie jest, ale tylko dla części przedsiębiorców i na dodatek niewielka. Oczywiście obniżka minimalnej składki zdrowotnej nie zrekompensuje corocznej podwyżki pozostałych składek.

A obiecywane uproszczenie? Zacytuję ze „100 konkretów”: „wrócimy do ryczałtowego systemu rozliczania składki zdrowotnej”.

W 2025 r. żadnego uproszczenia nie będzie. Wręcz przeciwnie, alternatywne rozliczenie sprzedaży środków trwałych oznacza konieczność sporządzania dodatkowych wyliczeń do każdej transakcji. I porównywanie obu wariantów. A dochód na potrzeby składki zdrowotnej nadal może się różnić od dochodu dla celów PIT.

W „Rzeczpospolitej” z 17 grudnia pisaliśmy, że na tej nowelizacji mogą stracić przedsiębiorcy na skali albo liniowym PIT, którzy sprzedadzą środki trwałe amortyzowane jeszcze przed 2022 r. Eksperci twierdzili, że przez to może okazać się niekonstytucyjna, bo powinna znaleźć się w Dzienniku Ustaw do końca listopada, a ciągle jeszcze nie została opublikowana. Z odpowiedzi, które dostaliśmy z Ministerstwa Zdrowia i Ministerstwa Finansów, wynika jednak, że nikt na zmianach w 2025 r. nie straci i wszystko jest w porządku. Co pani o tym sądzi?

Podzielam wątpliwości i jestem przekonana, że to efekt pisania przepisów na ostatnią chwilę. Gdyby nowelizację skonsultowano z zainteresowanymi, prawdopodobnie tych wątpliwości udałoby się uniknąć. Niestety, konsultacji zabrakło, projekt był procedowany w ekspresowym tempie.

Przejdźmy do zmian planowanych na 2026 r. Projekt jest w Sejmie, ma się nim zająć komisja nadzwyczajna. Będzie obiecywana reforma?

Projekt przewiduje zmiany zasad liczenia składki zdrowotnej. Przedsiębiorcy na skali i liniowym PIT zapłacą 9 proc. liczone od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia. Po przekroczeniu określonego progu dochodu, a konkretnie półtorakrotności przeciętnego wynagrodzenia w czwartym kwartale roku poprzedniego, firma na skali oraz liniowym PIT zapłaci 4,9 proc. od nadwyżki.

Dla ryczałtowców podstawowa składka także wyniesie 9 proc. od 75 proc. minimalnego wynagrodzenia. Ale tylko do określonego limitu przychodów, który ma wynosić trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia z czwartego kwartału poprzedniego roku. Od nadwyżki przychodów ryczałtowiec zapłaci 3,5 proc.

Wygląda więc na to, że trzeba będzie co miesiąc liczyć dochody/przychody i sprawdzać limity. Nic też nie wskazuje na likwidację obowiązku wysyłki miesięcznych deklaracji (przed Polskim Ładem zwolnieni z niego byli najmniejsi przedsiębiorcy). Nie widzę tu specjalnego uproszczenia.

Ministerstwo Finansów zapewnia, że na zmianach na 2026 r. zyska większość przedsiębiorców.

Ale część straci, będą to ryczałtowcy z wysokimi przychodami. Poza tym skoro prawodawca chce zmniejszyć składkę, to wystarczy obniżyć jej procent, np. na skali z 9 na 8 proc. Nie trzeba od razu zmieniać całego systemu jej liczenia. Pamiętajmy, że każda taka zmiana oznacza konieczność modyfikacji programów księgowych i przeszkolenia pracowników. To wszystko trwa i kosztuje.

Czyli do obiecanej reformy ciągle daleko?

Przedsiębiorcy i księgowi liczyli na kompleksowe zmiany. Te na 2025 r. są istotne, ale fragmentaryczne. Zmiany planowane na 2026 r. są poważniejsze, ale trudno uznać je za uproszczenie. Odpowiadając na pytanie – tak, do obiecanej reformy ciągle daleko.

Jakie życzenia do Świętego Mikołaja?

Chociaż prośba o długie vacatio legis na ważne dla biznesu nowelizacje jest ciągle niespełniona, dorzucam kolejne – konsultowanie projektów i wprowadzanie zmian, które przyniosą przedsiębiorcom i księgowym realne, a nie pozorne, ułatwienia.