Najbardziej uciążliwe dla biznesu okazują się złożone przepisy podatkowe i rozbieżne ich interpretacje. Wskazuje na to aż 84,5 proc. ankietowanych przedsiębiorców. Kolejne uciążliwości to częstotliwość zmian prawa podatkowego oraz brak odpowiedzialności urzędników za błędne decyzje.

Interpretacja co cztery minuty

Takie wyniki nie dziwią, gdy zestawić je z prezentowanymi w raporcie danymi o częstotliwości zmian prawa. Ustawa o PIT była zmieniana od momentu jej uchwalenia około 220 razy, ustawa o CIT ok. 160 razy, a ustawa o VAT ponad 40 razy – obliczyli autorzy raportu. Zauważają, że śledzenie zmian i przygotowanie się do ich wdrożenia pochłaniają ogromną ilość czasu pracowników księgowości i finansów. Efektem takich częstych zmian i zawiłości prawa jest aż 30 tys. interpretacji indywidualnych wydawanych podatnikom.

– To oznacza, że izby skarbowe wydają je średnio co cztery minuty – zauważa ironicznie Tomasz Wróblewski, partner zarządzający w Grant Thornton.

Wiele z tych interpretacji jest zaskarżanych do sądów administracyjnych, co wydłuża kolejkę spraw do rozstrzygnięcia.

– Dlatego dla przedsiębiorców czas oczekiwania na zakończenie sprawy może być istotną dolegliwością – tłumaczy sędzia NSA Janusz Drachal.

Jednymi z najbardziej uciążliwych regulacji podatkowych są wprowadzone w początku 2013 r. przepisy o korekcie kosztów w związku z niezapłaconymi należnościami dla kontrahentów. „Zastosowanie tych przepisów w firmach produkcyjnych jest w praktyce niemożliwe w przypadku materiałów do produkcji, które następnie mogą występować jako produkcja w toku, półprodukty, produkty w magazynie czy też produkty sprzedane" – napisali eksperci Grant Thornton.

Konieczne uzgodnienia

Oprócz barier podatkowych i wolno działających sądów przedsiębiorcy najczęściej wskazywali na szkodliwe dla nich regulacje prawa pracy. Tak twierdziło 2/3 ankietowanych. Autorzy raportu wskazali, że np. konieczność uzgadniania ruchomego czasu pracy ze związkami zawodowymi jest zbędna. Podobnie twierdzą inni eksperci.

– To zbyt sztywny warunek, a stosuje się go nawet w tak prostej sprawie jak np. rozpoczynanie pracy o godzinie dziesiątej zamiast o ósmej – zauważa Maciej Zieliński, radca prawny w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Jego zdaniem dotychczasowa praktyka pokazała, że nie doszło do wynaturzeń, jakimi straszyły związki zawodowe. – Nie słychać, aby szefowie domagali się pracy po 12 godzin na dobę, a następnie niepracowania w ogóle – mówi Zieliński.

Raport GT i KIG powstał na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród 200 przedsiębiorców różnych branż. Niemal połowa z badanych ma przychody do 40 mln zł rocznie, 33 proc. wykazało dochody do 200 mln zł, a 19 proc. powyżej 200 mln zł.

Pełna wersja raportu

masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.rochowicz@rp.pl