Pod względem łatwości prowadzenia firmy Polska znajduje się na 94. miejscu wśród 185 krajów analizowanych przez Heritage Foundation. W 2007 r. byliśmy na 106. pozycji, więc nastąpiła pewna poprawa. W komentarzu fundacja napisała, że regulacje otoczenia biznesu zostały usprawnione w minionych latach, koszty zezwoleń spadły o połowę, a proces upadłościowy został uporządkowany i jest bardziej przejrzysty.

W tworzeniu tego rankingu bierze się pod uwagę liczbę dni, procedur i koszty uruchomienia spółki z o.o., koszty otrzymania licencji lub zezwolenia, koszty upadłości i procent majątku, który można odzyskać w procedurze upadłościowej. Szczegółowe dane na ten temat są podawane w innym rankingu, Doing Business Banku Światowego, gdzie na przykład można wyczytać, że założenie spółki z o.o. ciągle zajmuje w Polsce 30 dni, a procedura upadłościowa trwa nawet trzy lata.

Niedawno miałem przyjemność prowadzić panel na temat przedsiębiorczości, w którym brali udział jedni z najbardziej skutecznych przedsiębiorców na świecie, w tym islandzki miliarder, właściciel sieci Play oraz legendarny twórca Biedronki i Eurocash.

Wszyscy paneliści zgodzili się, że aby powstawały i rozwijały się nowe firmy, potrzebna jest kultura podejmowania ryzyka i akceptacji porażek. W Stanach Zjednoczonych przedsiębiorca, który zbankrutował, jest ceniony, ponieważ miał odwagę podjąć ryzyko i zdobył bardzo cenne doświadczenie, które pomoże mu w przyszłości w tworzeniu nowej firmy.

Niestety, w Polsce mamy patologiczną kulturę biznesową, w której bankructwo odciska negatywne piętno na przedsiębiorcy na całe lata, jest notowany w bankowych bazach danych jako czarny charakter. Takiej osobie jest bardzo trudno ponownie podjąć ryzyko rozpoczęcia ponownej działalności biznesowej. Tym bardziej że regulacje wpychają przedsiębiorcę w długi proces upadłościowy, który wiąże mu ręce i skutecznie blokuje nowe inicjatywy.

Dlatego nie powinniśmy czuć satysfakcji z faktu, że przez minione sześć lat Polska przesunęła się ze 105. na 94. miejsce w tym rankingu, tylko zastanowić się, jak zmienić proces rejestracji firmy i jej upadłości, żeby zachęcał ludzi przedsiębiorczych do prowadzenia biznesu w Polsce. I koniecznie musimy zacząć zmieniać nasz system edukacji, od szkoły podstawowej po uczelnie wyższe. Powinniśmy rozbudzić w młodych ludziach apetyt do podejmowania ryzyka działalności gospodarczej, a w społeczeństwie kreować zrozumienie faktu, że aby powstała jedna wspaniała firma, dziesięć innych musi upaść.

Autor jest profesorem i rektorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie