W XIX w. udział podatków w dochodzie narodowym wynosił ok. 10 proc. Powszechne były opinie, że jeżeli ten odsetek spada znacznie poniżej progu 10 proc., to państwo przestaje dobrze pełnić swoje funkcje, bo brakuje na to pieniędzy. Ale uważano też, że jeżeli ten udział wzrośnie powyżej 12 proc., państwo staje się opresyjne.

Minęło 150 lat, udział podatków w PKB w krajach UE średnio wynosi 40 proc. i widać, że mimo to ciągle brakuje pieniędzy na różne funkcje państwa, które w tym czasie zostały rozbudowane poza granice absurdu. Trwa proces dalszego podnoszenia podatków i parapodatków.

W przypadku firm robi się to w białych rękawiczkach, czyli na przykład nie rosną nominalne stawki podatków, tylko ogranicza się możliwości generowania kosztów podatkowych i wprowadza nowe podatki i opłaty. Na skutek globalizacji pojawił się też inny trend: politycy zauważyli, że dochody ludzi nie rosną zbyt szybko, ale za to znacząco rosną zyski korporacji, które stosują globalną optymalizację kosztów i lokują centrale firm tam, gdzie jest możliwość optymalizacji podatków. Najlepszym przykładem jest przeniesienie centrali właściciela sieci Biedronka z Portugalii do Holandii. Mamy zatem wyścig – z jednej strony korporacje stosują coraz bardziej wyrafinowane metody optymalizacji podatkowej, z drugiej politycy coraz bardziej przykręcają śrubę podatkową przedsiębiorcom.

O ile wielkie korporacje jakoś sobie z tym radzą, bo mają budżety na najlepsze kancelarie prawne i firmy doradcze, to wielkim przegranym w tym wyścigu stają się małe i średnie firmy, które nie mają takich możliwości. To właśnie sektor MSP odczuwa najsilniej ten trend narastającej opresji podatkowej, który ogranicza mu możliwość rozwoju. Niestety, jeśli chodzi o płacenie podatków, Polska nie jest przyjaznym miejscem. Jeden z polskich przedsiębiorców powiedział mi, że w niektórych urzędach skarbowych funkcjonuje taka definicja przedsiębiorcy: „to przestępca, którego jeszcze nie złapano". Czyli urzędnicy zakładają, że każdy jest potencjalnym oszustem i trzeba go dorwać. Można mieć nadzieję, że po filmie „Układ zamknięty" to nastawienie urzędników do polskiego przedsiębiorcy się zmieni. Politycy i urzędnicy muszą zrozumieć, że jeżeli nasze firmy będą się szybko rozwijały, to i Polska jako kraj będzie kwitła. Bo polski przedsiębiorca jest naszym skarbem narodowym i trzeba o niego dbać.

Autor jest profesorem i rektorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie