Przyznajmy, także jako prawnicy, że europejskie prawo antydyskryminacyjne – czy to przepisy wynikające z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czy też prawo Unii Europejskiej – wydają się nam odległe i trochę abstrakcyjne. Z jednej strony bowiem należą do porządku prawnego, który trzeba znać lub co najmniej wypada znać – a przecież nie należą one do kanonu wiedzy polskiego prawnika, wykładanego na uczelniach i aplikacjach. Z drugiej zaś strony – samo wejście na ścieżkę prawa europejskiego w obu jego postaciach wydaje się być trudne, a sukces odległy. Między innymi dlatego, że nie wygląda na to, by polskie sądy też uważały to prawo za swoje i bliskie.