Test zaspokojenia wierzycieli, ułatwienia w zawieraniu układu, możliwość przeprowadzenia mediacji między dłużnikiem a wierzycielami – to najważniejsze z nowości, jakie mają się pojawić w restrukturyzacji. Istotne stanie się również precyzyjne zbadanie, czy przypadkiem lepszym rozwiązaniem dla wierzycieli nie jest upadłość dłużnika.
Od 18 października 2024 roku znamy – kolejny już – projekt noweli prawa upadłościowego oraz prawa restrukturyzacyjnego, który ma wprowadzić do polskiego porządku prawnego unijną „dyrektywę drugiej szansy”. Przepisy te powinny być już dawno implementowane, ale kolejne z projektu zmian przepisów przepadały w toku procesu legislacyjnego. W każdym razie, jeżeli tym razem ma się udać doprowadzić ten proces do końca, to pod wieloma względami zmieni się filozofia postępowań restrukturyzacyjnych. Pojawią się nowe rozwiązania i obowiązki jego uczestników i organów, które będą dotyczyć wszystkich postępowań restrukturyzacyjnych. Czego należy się spodziewać?
Czy wierzyciele zostaną zaspokojeni?
Jedną z podstawowych nowości, jaka ma pojawić się w sprawach restrukturyzacyjnych, jest wprowadzenie instytucji testu zaspokojenia. Jego podstawowym celem będzie ustalenie, jakie są realne szanse na spłatę wierzycieli. Test ma składać się z trzech elementów: wycenie wartości przedsiębiorstwa i majątku dłużnika; informacji o przewidywanym stopniu zaspokojenia wierzycieli; oceny, czy wierzytelności objęte układem będą zaspokojone w wyższym stopniu w przypadku zawarcia i wykonania układu czy w postępowaniu upadłościowym. Co istotne – test zaspokojenia nie będzie sporządzany w przypadku restrukturyzacji mikroprzedsiębiorstw.
Wyceniając wartość przedsiębiorstwa, trzeba będzie założyć, że plan restrukturyzacyjny zostanie zrealizowany, a działalność gospodarcza będzie kontynuowana – czyli, że uda się osiągnąć cele stawiane przed każdą restrukturyzacją. Projektodawcy ustalili także, że wyceniając majątek dłużnika, obowiązkiem stanie się założenie ogłoszenia upadłości dłużnika i sprzedaży przedsiębiorstwa jako całości oraz odstąpienia od sprzedaży przedsiębiorstwa jako całości i sprzedaży poszczególnych składników majątku. To z kolei oznaczać będzie konieczność przeprowadzenia symulacji skutków każdego z tych rozwiązań. Zresztą w podobny sposób ma wyglądać ocena stopnia zaspokojenia wierzycieli. W teście konieczne ma stać się podanie, jaki poziom zaspokojenia jest realny do uzyskania w postępowaniu upadłościowym. Porównanie to, obok wartości majątku dłużnika, będzie musiało uwzględnić także przewidywany czas trwania postępowania upadłościowego, przewidywaną wysokość kosztów postępowania upadłościowego i innych zobowiązań masy upadłości oraz kategorię, w której w postępowaniu upadłościowym byliby zaspokajani wierzyciele stanowiący grupy reprezentujące odrębne kategorie interesu.
Bez wątpienia test zaspokojenia stanie się niezwykle istotnym dokumentem w postępowaniu restrukturyzacyjnym. Dla jego poprawnego opracowania kluczowy będzie wybór metody oraz przyjęcie odpowiednich założeń. Nadzorca albo zarządca, którego projektodawcy mają zamiar obciążyć obowiązkiem sporządzania testu, będą musieli wytłumaczyć się zarówno z metodologii opracowania, jak i ze wstępnych założeń. Na szczęście, przynajmniej na razie, projekt nie precyzuje bliżej tych zagadnień, pozostawiając wybór w tym zakresie nadzorcy albo zarządcy. Z pewnością zaś efekt testu zaspokojenia będzie brany przez sąd pod uwagę przy ocenie, czy restrukturyzacja nie prowadzi do pokrzywdzenia wierzycieli, a w upadłości można by osiągnąć wyższy stopień zaspokojenia ich praw.
Liczy się układ
Centralnym problemem każdej restrukturyzacji jest zawarcie układu. Standardowo propozycje układowe składa dłużnik, ale uprawnienie do ich przedłożenia przysługuje również wierzycielom reprezentującym odpowiednią część sumy wierzytelności. W każdym razie od złożenia propozycji do zawarcia układu, a następnie jego zatwierdzenia przez sąd przeważnie mija długa droga. A przeszkodą nierzadko bywa brak porozumienia na linii dłużnik–wierzyciele. Ustawodawca w omawianym projekcie chce wprowadzić mechanizmy pomagające rozwiązać problemy pojawiające się przy zawieraniu układu.
Zgodnie z opracowanymi przepisami nadzorca i zarządca będą mieli obowiązek udzielać pomocy dłużnikowi i wierzycielom w prowadzonych przez nich negocjacjach w przedmiocie zawarcia układu. Za zgodą dłużnika będą oni mogli skorzystać w czasie tych negocjacji z pomocy mediatora. To z kolei oznacza, że nie tylko sam układ, ale sposób dążenia do jego zawarcia coraz bardziej będzie przypominał klasyczną ugodę, której istotą są wzajemne ustępstwa stron.
Poza tym projektodawcy chcą znacznie uprościć drogę do układu. W jaki sposób?
Pierwsze z ułatwień dotyczy możliwości przyjęcia układu, nawet gdyby nie uzyskał on wymaganej większości w niektórych grupach wierzycieli – co oznacza, że rozwiązanie to będzie stosowane tylko wówczas, gdy wierzyciele zostaną podzieleni na grupy. W tych warunkach układ zostanie przyjęty, jeżeli większość grup wierzycieli głosowała za układem (w tym co najmniej jedna z tych grup będzie spełniać specjalne warunki) lub gdy za przyjęciem układu głosowała grupa lub grupy wierzycieli stanowiące co najmniej połowę grup należących do tych kategorii wierzycieli, którzy w przypadku przeprowadzenia postępowania upadłościowego otrzymaliby jakiekolwiek zaspokojenie przy zastosowaniu wyceny zakładającej kontynuację działalności przedsiębiorstwa dłużnika.
Zawsze do przyjęcia układu w opisanych powyżej warunkach niezbędne będzie wyrażenie zgody przez dłużnika oraz zbadanie, w jaki sposób układ wpłynie na zaspokojenie roszczeń wierzycieli z grup głosujących przeciwko jego przyjęciu. Także w tym kontekście istotne stanie się zestawienie położenia wierzycieli z hipotetycznym prowadzeniem postępowania upadłościowego. Dodatkowo ustawodawca ma zamiar wprowadzić zakaz wprowadzania do propozycji układowych postanowień zakładających zaspokojenie wierzyciela w wyższej wysokości, niż wynikałoby to z wartości wierzytelności.
Obowiązek podziału
Projekt regulacji dotyczący możliwości przyjęcia układu wbrew sprzeciwowi grupy wierzycieli staje się tym ważniejszy, gdy weźmie się pod uwagę, że autorzy noweli mają zamiar ustanowić normy obligujące do dokonania podziału wierzycieli na grupy. Chodzi tu o pięć kategorii wierzycieli: którym przysługują wierzytelności ze stosunku pracy i którzy wyrazili zgodę na objęcie ich układem; którym przysługują wierzytelności z tytułu umów o dostarczenie produktów z własnego gospodarstwa rolnego; których wierzytelności są zabezpieczone na składnikach majątku dłużnika ograniczonym prawem rzeczowym (np. hipoteką); będących wspólnikami lub akcjonariuszami dłużnika będącego spółką kapitałową, o ile ich akcje/udziały zapewniają przynajmniej 5 proc. głosów na zgromadzeniu wspólników albo walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Tym samym, o ile omawiana nowela wejdzie w życie, o tyle w wielu restrukturyzacjach podział wierzycieli na grupy – na etapie składania propozycji układowych – po prostu będzie musiał mieć miejsce.
Ingerencja sądu
Ciekawą nowością – zwłaszcza z praktycznego punktu widzenia – jest także pomysł udzielenia sądowi restrukturyzacyjnemu uprawnienia do ingerencji w treść układu. Obecnie jest to niemożliwe: sąd może albo zatwierdzić układ, albo odmówić zatwierdzenia, nie ma natomiast prawa „poprawiać” układu. Ma się to zmienić. Projektodawcy chcą wprowadzić lakoniczny przepis, zgodnie z którym sąd będzie mógł dokonać zmian w układzie, jeżeli zmiany te nie naruszają istotnych postanowień układu i na skutek ich wprowadzenia sąd zatwierdzi układ. Da to sądowi w istocie szerokie możliwości. Co prawda niedopuszczalne będą poważne ingerencje w układ, jednak to sam sąd będzie oceniał, kiedy ingerencja jest poważna, a kiedy nie. Aczkolwiek z systemowego punktu widzenia wydaje się, że sąd restrukturyzacyjny powinien zachować tu powściągliwość – o ile oczywiście w ogóle zdecyduje się na taki krok. Układ jest wyrazem porozumienia między dłużnikiem a wierzycielami i ich wola powinna mieć decydujący charakter dla treści układu. W końcu nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której sąd tak zmieni układ, że nie będzie on odzwierciedlał woli zainteresowanych. Właśnie tu powinna przebiegać granica między „istotnością” a „nieistotnością” zmian.
Ogólnie rzecz ujmując, ustawodawca ma zamiar uprościć postępowania restrukturyzacyjne i przyspieszyć ich rozpoznawanie. Kierunek ten jest jak najbardziej słuszny, ale osiągnięcie wskazanego celu nie zależy od samej treści przepisów. Często czas potrzebny na wydanie przez sąd stosownych rozstrzygnięć zależy od obciążenia sądu pracą. Dopóki więc nie uda się wzmocnić kadr sądów restrukturyzacyjnych, wiele ciekawych zmian w ustawie – Prawo restrukturyzacyjne – może się rozbić właśnie o względy organizacyjne.
Artykuł powstał we współpracy z siecią Kancelarie RP