Park od dawna uważa, że w sześciu największych obozach pracy w Korei Północnej dochodzi regularnie do ludobójstwa. Właśnie to było powodem jego desperackiej akcji w 2009 r. kiedy usiłował zwrócić uwagę świata na okrucieństwa dokonywane przez reżimowe siły bezpieczeństwa. Przekroczył wtedy granicę Korei Północnej i został aresztowany. Po długich pertraktacjach władze w Pjogjangu zgodziły się na jego zwolnienie.

Mniej szczęścia miał pastor Kenneth Bae, który za rzekome wrogie działania wobec władz (chodziło prawdopodobnie o przekazanie Biblii) został w kwietniu skazany na 15 lat pobytu w obozie pracy. Negocjacje w jego sprawie wciąż się toczą; na razie jedynym pozytywnym sygnałem ze strony Północnej Korei jest zgoda na odwiedzenie go przez matkę.

Robert Park od dawna zbiera informacje o koreańskich obozach i więzieniach, w których według różnych ocen reżim trzyma od 200 do nawet 600 tys. ludzi. Pastor alarmuje, że w uważanej za "koreańskie pola śmierci" kolonii karnej "Obóz 22" doszło do eksterminacji więźniów na wielką skalę. Obóz należał do najbardziej strzeżonych miejsc w kraju. Przetrzymywano w nim do 30 tys. osób poddawanych najokrutniejszym torturom.

Dwaj zbiegli do Południowej Korei byli strażnicy opisywali praktyki przypominające faszystowskie obozy koncentracyjne - ciągłe bicie, wieszanie więźniów za wykręcone kończyny, łamanie kości i wyrywanie stawów, wybijanie zębów. Nie wiadomo o ani jednej osobie, która przeżyłaby pobyt w obozie 22 - tym bardziej, że pobyt w nim, uważany jest za karę dożywotnią. Jeden ze strażników używający dziś przybranego nazwiska Kwon Hyok twierdził nawet, że widział instalacje, które mogły być komorami gazowymi do masowego uśmiercania ludzi.

Na zdjęciach satelitarnych od ubiegłego roku w obozie nie widać najmniejszej aktywności. Wszystko wskazuje, że rzeczywiście został opróżniony, choć nie ma pewności, że więźniów naprawdę zlikwidowano jak uważa Robert Park. Mogli zostać przeniesieni do innych obozów, bo ich uwolnienie jest mało prawdopodobne.

W wersją masowego zabójstwa powątpiewają specjaliści z Korei Południowej, którzy sądzą, że jawna zbrodnia przeciw ludzkości byłaby zbyt dużym ryzykiem dla władz. Pastor Park utrzymuje jednak, że naprawdę doszło do zbrodni na dużą skalę i nadal zbiera dowody świadczące o masowej eksterminacji więźniów komunistycznego reżimu.