Według informacji "Rz" północnokoreański MSZ zaprosił dziś na spotkanie wszystkich ambasadorów urzędujących w Pjongjangu, wśród nich ambasadora Polski gen. Edwarda Pietrzyka. Dyplomaci zostali poproszeni "o rozważenie możliwości ewakuacji z kraju personelu swych ambasad" w związku z możliwością wybuchu wojny z Koreą Płd.
- Na razie jest decyzja, że z całą pewnością nie ewakuujemy placówki w Pjongjangu - komentował rzecznik MSZ Marcin Bosacki podczas konferencji prasowej. - Polska jest w kontakcie z państwami mającymi placówki w Korei Płn - mówił dalej Bosacki. - Uważamy tego typu retorykę za niepotrzebne i niestosowne podwyższanie napięcia. Oczywiście oceniamy, że nie ma jakiegokolwiek zagrożenia dla Korei Północnej z zewnątrz. Jesteśmy w procesie konsultacji z innymi placówkami, państwami, które mają ambasady w Korei Północnej. Między innymi jest to osiem krajów europejskich - powiedział Bosacki.
Poinformował on też, że w Korei Płn. przebywa kilkunastu polskich obywateli i są to wyłącznie polscy dyplomaci i członkowie ich rodzin. - Nie ma jakichkolwiek innych Polaków - zapewnił. Jak dodał, ambasador w Pjongjangu Edward Pietrzyk w tej chwili przebywa na urlopie w Polsce.
Decyzji o zamknięciu placówki nie podjęli jeszcze również ambasadorowie krajów UE urzędujących w Pjongjangu.
Zdaniem naszych rozmówców prośba północnokoreańskiego MSZ to faktycznie, w świecie dyplomacji, żądanie. Oznacza bowiem, że Pjongjang oficjalnie poinformował dyplomatów, że nie jest w stanie zagwarantować im bezpieczeństwa.
W Pjongjang urzęduje 25 ambasadorów. Kluczowa będzie decyzja ambasadorów Rosji i Chin. Jeśli oni zdecydują się ewakuować podległy im personel, niemal na pewno uczynią to także dyplomaci z Europy. Niemiecki MSZ, który również rozważa możliwość ewakuacji swojej ambasady, wezwał w trybie pilnym ambasadora Korei Płn. w Berlinie.
Korea Północna prosi Polskę o ewakuację ambasady. „Wszystko jest możliwe"