Merapi wyrasta na prawie 3 tys. m n.p.m. To jeden z najaktywniejszych wulkanów w Azji. Już trzy tygodnie temu, gdy zaczął dymić, droga do krateru została zamknięta dla turystów (bardzo popularne są nocne wycieczki na Merapi, gdy z perspektywy krateru ogląda się wschód słońca). Niemniej jednak cały czas czynny był punkt widokowy u podnóża wulkanu w miejscowości Kaljurang, ok. 20 km od Dżogdżakarty, półmilionowego miasta w centralnej Javie.
Stanem najbardziej aktywnego wulkanu w Azji okoliczni mieszkańcy praktycznie się nie przejmowali. – On tak ma, przywykliśmy - mówili ludzie z Kaljurang.
W okolicach Dżogdżakarty wszyscy pamiętają jednak to, co stało się w 2006 r. Trzęsienie ziemi o sile ponad 6 stopni w skali Richtera znacznie spotęgowało wybuch wulkanu, a ruch górotworu zniszczył liczącą ponad tysiąc lat świątynię hinduską Prambanan. Jest ona oddalona od wulkanu o prawie 40 km.
Mimo odbudowy, skutki widoczne są do dziś - do głównej świątyni Sziwy nadal nie można wejść. Jednak wówczas wulkanolodzy również przewidywali silną erupcję, tymczasem Merapi tylko pogroził palcem. Nie wiadomo więc, czy tym razem spełni się ten najczarniejszy scenariusz, czy znów skończy się tylko na wypluciu gazu i pyłu.
Choć tym razem ewakuowanych może zostać 50 tys. osób, mieszkańcy Jawy nie boją się. Gdy dzwonię do znajomych, przypominają niedawny wybuch wulkanu na Sumatrze. – Nie martw się, nic złego się nie dzieje, tym razem pewnie Merapi też zaraz pójdzie spać – uspokajają.
Przewodnik, który oprowadzał mnie trzy tygodnie temu po wulkanicznym parku u stóp Merapi, wydawał się w ogóle niczym nie przejmować, choć mocno dymiący już wówczas krater pozwalał myśleć, że Merapi znów się przebudza.
– Widzi pani tamten pas bez roślinności? Lawa płynie zazwyczaj w tamtą stronę, czemu teraz miałoby być inaczej? – pytał spokojnie.
Nim weszliśmy na skalny balkon, najlepszy chyba punkt obserwacyjny pod Merapi, minęliśmy wodospad. W zasadzie miniwodospad. – Był kilkakrotnie większy, ale w latach 90. Merapi mu zaszkodził – tłumaczył przewodnik.
Gdy już się uspokoi, wulkan naprawdę warto zobaczyć. Taksówka z Dżogdżakarty do Kaljurang i z powrotem kosztuje ok. 50 dolarów, ale znacznie ciekawiej i taniej (za ok. 5 dolarów) jest wybrać się tam lokalnym transportem miejskim. Wystarczy powiedzieć jedno słowo - "Merapi". I nie ma szans, by nie dotrzeć na miejsce.