Bridgend, 40-tysięczne miasto w Walii od roku zmaga się z tajemniczą plagą samobójstw wśród nastolatków. W zeszłym tygodniu na życie targnęła się 17-letnia Natasha Randall. Powiesiła się tak jak sześcioro jej kolegów, którzy godzinami siedzieli przed ekranami komputerów, odwiedzając popularne portale, jak MySpace czy Bebo.

Według miejscowej policji to nie może być przypadek. We wtorek wszczęła śledztwo, by zbadać, czy ta czarna seria to wynik internetowej zmowy bądź kultu, który gloryfikuje samobójców.O tym, że Internet powoduje wzrost liczby samobójstw, przekonali się Japończycy. W ich kraju liczba samobójstw jest najwyższa na świecie – ponad 30 tysięcy rocznie. Odebranie sobie życia często traktowane jest jako sprawa honoru. To tam w 2000 odnotowano pierwszy przypadek samobójstwa związanego z Internetem.

Niespełna trzy lata później zaczęto mówić o pladze internetowych „paktów samobójczych” – po tym, jak w miniwanie zaparkowanym na poboczu górskiej drogi na północy kraju policja odkryła zwłoki trojga młodych ludzi. Otruli się tlenkiem węgla, a poznali się w sieci.Rekordowy był rok 2005. Odnotowano 91 przypadków śmierci obcych sobie ludzi, którzy zmówili się w sieci.

nternetowe fora i strony, zwane klubami samobójców, odwiedzały tysiące zdesperowanych ludzi, zwłaszcza młodych. – Wiele osób boi się odebrać sobie życie w pojedynkę. Znajdują w Internecie im podobnych i organizują wspólne samobójstwo – mówił Agencji Reutera Ymiko Misaki z tokijskiej organizacji Telefon Życia.

- Mam pigułki. Szukam kogoś, z kim można umrzeć – w Internecie zaroiło się od takich ogłoszeń.Kluby samobójców odwiedzali jednak także mordercy. W marcu zeszłego roku sąd w Osace skazał na śmierć seryjnego zabójcę Hiroshiego Maeue. Na internetowych forach zwabił trzy osoby, proponując im wspólne samobójstwo, a potem udusił swe ofiary gołymi rękami.

Policja wydała internetowym klubom samobójców wojnę, która przynosi efekty. Zamknięto dziesiątki portali, a sieć przeczesują specjalne cyberpatrole. Prowajderzy przekazują policji dane osób, które zamieszczają ogłoszenia z samobójczymi propozycjami. – Nasi wolontariusze próbują też logować się na takich forach, by odwieść ludzi od samobójstwa – mówi „Rz” Kate Redway z międzynarodowej organizacji wsparcia Samaritans.Czy nastolatki z Bridgens wzorowali się na japońskich kolegach? – Na pewno problem Japonii nie jest odosobniony – ocenia Redway.