Już teraz padają ogromne sumy, jakie świat musi zainwestować w ochronę środowiska. Dzięki możliwościom handlowania emisjami powstał fundusz w wysokości 5 mld dol. przeznaczony na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych w krajach rozwijających się. Miliard dolarów ze swojej strony dorzucił OPEC, który czuje się winien, że zwiększając produkcję, przyczynia się do zwiększenia zanieczyszczenia atmosfery.

Potrzeby są jednak większe, bo do roku 2030 trzeba zainwestować po 200 mld dol. rocznie, a połowę z tego właśnie w krajach najbiedniejszych. Aż 86 proc. tych kwot ma pochodzić z sektora prywatnego. Dodatkowo jeszcze do zainwestowania ma być 300 mld dol. rocznie w latach 2008 – 2012. I to na Bali właśnie ma zapaść decyzja, kto ostatecznie będzie zarządzał tymi pieniędzmi.

Uczestnicy konferencji już pierwszego dnia zaskoczyli. Jako pierwszy premier Australii Kevin Rudd, który podpisał protokół z Kioto zobowiązujący do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Waszyngton nie podążył śladami Canberry, lecz szef amerykańskiej delegacji Harlan Watson zapewnił, że nie przyjechał, aby „stanowić zaporę drogową”. Dodał, że jego delegacja przyjechała na Bali z konstruktywnymi propozycjami i chociaż protokołu z Kioto nie zamierza podpisać, bo uważa, że nie jest to dobry dokument, to jednak jest gotowa współpracować przy wypracowaniu nowych uzgodnień, którym początek da balijska konferencja. Uznano to za wielki postęp, bo takie były najbardziej optymistyczne zamierzenia organizatorów spotkania. Protokół z Kioto, który narzucał sygnatariuszom redukcję emisji CO2 o co najmniej 5 proc. poniżej poziomu z 1990 roku, obowiązuje do końca 2012 roku.

Na razie więc największymi oponentami negocjowania kolejnych dokumentów są Indie i Chiny, które znajdują się w czołówce światowych trucicieli. Argumentują, że jest nieuczciwe domaganie się od nich konkretnych cięć zanieczyszczeń w tym samym czasie, kiedy dążą one do tego, by wydobyć z nędzy miliony swoich obywateli.

Kolejne porozumienie – zapewne zostanie nazwane dokumentem z Bali – ma być ambitniejsze. Amerykanie trwają przy swojej opinii, że następny protokół powinni podpisać wszyscy, także kraje rozwijające się, które zostały zwolnione z ratyfikacji dokumentu z Kioto. Ze swojej strony jednak od 2001 roku, kiedy prezydent Bush odrzucił protokół, inwestowali w nowoczesne technologie ograniczające emisje i w efekcie obniżyli je bardziej niż wiele państw, które dokument podpisały.

Zdaniem Watsona emisje w USA wzrosły w latach 2000 – 2005 tylko o 1,6 proc. Ale i tak są wyższe o 16 proc. od pułapu wyznaczonego w Kioto. W tym czasie PKB w USA wzrósł o 12 proc., natomiast liczba ludności podniosła się o 5 proc. Liderami w cięciu emisji są kraje UE, zwłaszcza Niemcy i Wielka Brytania.

Opinie

Rachmat Witoelar, minister ds. ochrony środowiska Indonezji

Nasze rozmowy muszą dać jasny sygnał inwestorom, że rządy są gotowe wesprzeć finansowo produkcję energii metodami przyjaznymi dla środowiska. Rynek ma ogromną rolę w naszych wysiłkach w powstrzymaniu zmian klimatycznych, ale domaga się jasnego określenia, co rządy są w stanie zaoferować ze swojej strony. Musimy więc zwiększyć inwestycje w poszukiwanie nowych technologii i zmusić do korzystania z już dostępnych.