W meczecie Ummajadów, czwartej najważniejszej świątyni muzułmanów, przewodnicy opowiadają turystom, że powstał w miejscu chrześcijańskiej bazyliki. Pokazują marmurową chrzcielnicę i grobowiec z relikwiami św. Jana Chrzciciela. Zachęcają do odwiedzania wioski Malula 50 kilometrów od Damaszku, gdzie ciągle słychać język aramejski, w którym mówił Chrystus. – Musisz tam pojechać. Dla was, katolików, to przecież święte miejsce. Aż dziw, że z Polski przyjeżdża tu tylko 2 tysiące turystów rocznie – mówi mi przewodnik.
Przy opisywanej w Biblii ulicy Prostej w Damaszku można znaleźć biuro Hamasu, ale dużo łatwiej natrafić na zadbane kościoły, które zachęcają do wejścia szeroko otwartymi bramami. Nie ma przed nimi policjantów. Świecka Syria jest jednym z najbezpieczniejszych i najbardziej tolerancyjnych krajów regionu. Przynajmniej takie stwarza pozory.
[srodtytul] Pożywka dla ekstremistów [/srodtytul]
W Damaszku od kilku lat widać nieśmiałe oznaki islamizacji kraju. Chociaż większość kobiet ciągle nosi obcisłe jeansy i buty na wysokim obcasie, to coraz więcej zaczęło także zakładać chusty. Syryjczycy przekonują, że to tylko powierzchowny przejaw buntu przeciwko Zachodowi, za którym nie przyjdzie radykalna ideologia fundamentalistów.
– Muzułmanie chcą pokazać, że są dumni ze swojej religii. To ich reakcja na to, że na Zachodzie islam jest demonizowany, a Syria przedstawiana jako siedlisko ekstremizmu – tłumaczy Samir, chrześcijanin pracujący jako konserwator zabytków. Ale władze Syrii panicznie boją się ekstremistów. Przez kilka dziesięcioleci Bractwo Muzułmańskie – radykalna islamska organizacja – prowadziła walkę z dyktaturą poprzedniego prezydenta Hafiza Assada. Bunt został utopiony we krwi. Zabito około 20 tysięcy islamistów. Do dziś za samą przynależność do Bractwa grozi kara śmierci, a publiczne poruszanie tematów religijnych jest zakazane. Niewidoczna, ale wszechobecna tajna policja skutecznie tłumi w zarodku każdy przejaw radykalizmu i buntu przeciwko świeckiej dyktaturze.
– Poruszanie tematów religijnych jest równoznaczne z nawoływaniem do przemocy, więc grozi za to więzienie. Ale pierwszy podstawowy zakaz dotyczy krytyki prezydenta. Wszyscy przestrzegają tych zasad – opowiada Mohamad Hassan, czołowy reporter prywatnej gazety „al Watan”.
Prezydent Baszar Assad, który przejął władzę po ojcu, rządzi silną ręką. Jego przypominający bunkier pałac wybudowano na wzgórzu widocznym z każdego miejsca w Damaszku, tak aby mieszkańcy mieli poczucie, że ich przywódca cały czas nad nimi roztacza opiekę. Na każdym kroku można spotkać portret Assada.
– Prezydent ma jednoczyć naród, tak jak Brytyjczyków jednoczy królowa. Nam szczególnie potrzebna jest jedność, bo przecież jesteśmy formalnie cały czas w stanie wojny z Izraelem, który okupuje nasze wzgórza Golan – wyjaśnia mi ekspert ośrodka Oriental Center for Political Studies, który nie chce podawać nazwiska. Unijni dyplomaci nieoficjalnie powątpiewają w możliwość politycznych zmian w Syrii. Ale ich zdaniem podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Syrią jest konieczne. I jest to ostatni moment, aby to zrobić. – Zmian politycznych nie ma tu kto dokonać, bo opozycja w tym kraju praktycznie nie istnieje. Ale dalsze izolowanie Syrii może spowodować, że stracimy szansę, aby jeden z nielicznych świeckich krajów na Bliskim Wschodzie stał się sojusznikiem Zachodu – mówi europejski dyplomata na placówce w Damaszku.
[srodtytul] Unijna marchewka[/srodtytul]
Umowa stowarzyszeniowa miała być podpisana już w 2004 roku, ale ją odłożono, kiedy w sąsiednim Libanie zgładzono byłego premiera Rafika Hariri, który walczył z syryjskimi wpływami w Libanie. Ślady jednoznacznie wskazywały, że palce w zamachu maczali wysłannicy Damaszku. Skazana na międzynarodową izolację Syria mogła w najlepsze wspierać wszelkiej maści radykalne ugrupowania z Hamasem na czele. Zaczęła też zacieśniać stosunki z szyickim Iranem, podejrzewanym o próbę wyprodukowania bomby atomowej. To przeraziło Zachód. Większość polityków zrozumiała, że bez Syrii nie uda się zaprowadzić pokoju na Bliskim Wschodzie. Po kilku latach ostracyzmu zaczęło się więc przyciąganie Syrii w stronę Europy. Marchewką ma być pomoc dla syryjskiej gospodarki, bo pogrążona w głębokim kryzysie Syria desperacko takiej pomocy potrzebuje. Nawet twardogłowi ideolodzy panarabskiego socjalizmu przyznają, że bez zmian Syrię czeka katastrofa gospodarcza, a to może wywołać społeczny bunt i wzrost radykalizmu, którego nie da się opanować. Wydobycie ropy naftowej w Syrii od połowy lat 90. systematycznie spada. Złoża się wyczerpują, a kraj nie ma innych źródeł dochodów. Wydajność państwowych zakładów budzi wśród ekonomistów grozę. Prezydent Baszar Assad nakazał więc stopniowe odchodzenie od socjalizmu. I chociaż do 2010 roku wciąż obowiązuje kolejny plan pięcioletni, to czuć już powiew kapitalizmu.
[srodtytul]Władzy nie oddamy nigdy [/srodtytul]
– Jeździmy nawet do Polski, aby pytać, jak uniknąć popełnionych u was błędów transformacji ustrojowej – mówi Hisham Hamisi, makler giełdowy. Pracuje w nowoczesnym, klimatyzowanym budynku, gdzie na gigantycznym ekranie wyświetlane są notowania giełdowe. Wiele osób nie może pojąć, dlaczego w czasie, kiedy zachodni system finansowy się wali, władze zgodziły się otworzyć instytucję symbolizującą zgniły kapitalizm. Przewidując krytykę twórcy giełdy nazwali ją giełdą papierów bezpiecznych licząc, że to nieco uspokoi Syryjczyków.
– Akcji nie będą mogli na razie kupować zagraniczni inwestorzy. Nie chcemy, aby zagraniczny kapitał nas wykupił w chwili, kiedy dopiero się uczymy rynku. To jedna z lekcji wyciągniętych w Polsce i Czechach – tłumaczy Hamishi. Chociaż udział sektora prywatnego wzrósł w ciągu kilku lat niemal od zera do 60 proc., trudno jest przyciągnąć zagranicznych inwestorów. Fatalny wizerunek kraju oskarżanego o wspieranie ekstremizmu zrobił swoje. 95 proc. wszystkich inwestycji Syria zawdzięcza Katarowi, który postanowił przyjść z pomocą braciom Arabom. Władze w Damaszku liczą, że umowa z Unią pomoże zmienić wizerunek kraju i inwestycje napłyną szerokim strumieniem.
Ale reżim poczuł, że to Unii teraz bardziej zależy na podpisaniu umowy. Chociaż była ona gotowa od pięciu lat, Damaszek poprosił o przełożenie uroczystości zaplanowanej na 26 października. Zdaniem ekspertów prawdopodobnie po to, by walczyć o usunięcie z niej zapisów, które zmuszałyby władze do większego respektowania praw człowieka. – Za zmianami gospodarczymi przyjdą też reformy polityczne. Nie możemy jednak wszystkiego robić naraz – przekonuje wicepremier ds. gospodarczych Abdullah Dardari.
Jednocześnie syryjscy politycy z lubością powtarzają słynne motto chińskiego przywódcy Deng Xiao Pinga: „Nie ważne, jakiego koloru jest kot, najważniejsze, aby łowił myszy”. – To jednoznacznie wskazuje, że reżim chce iść drogą Chin. Będzie liberalizować gospodarkę, ale władzy nie odda nigdy – mówi unijny dyplomata.