[b]Rz: Co Korea Północna chciała osiągnąć, przeprowadzając test atomowy?[/b]
[b]Leonid Petrov:[/b] Phenian liczył, że Barack Obama będzie bardziej skłonny do negocjacji i ustępstw niż George W. Bush. Okazało się jednak, że Waszyngton ma inne, ważniejsze problemy. Korea postanowiła zmusić USA do zmiany priorytetów. Phenian nie zamierza już brać udziału w sześciostronnych negocjacjach z udziałem Chin, Rosji, Japonii, Korei Południowej i USA. Chce rozmawiać bezpośrednio z USA i prowadzić rozmowy z pozycji siły. Koreańczycy nie chcą, by stawiano im warunki, wolą je sami stawiać. Uznali, że mają dwa wyjścia. Siedzieć cicho, nie wysuwać żądań i skazać się na śmierć bez międzynarodowej pomocy albo prowadzić agresywną politykę i dostać to, czego chcą.
[b]A co chcą dostać prócz pomocy gospodarczej?[/b]
Długoterminowym celem jest zmuszenie USA do przyznania Korei gwarancji bezpieczeństwa, ale także zmuszenie świata do zaakceptowania Korei Północnej takiej, jaka jest. Władze w Phenianie liczą, że dostaną międzynarodową pomoc i inwestycje, dzięki którym kraj stanie na nogi, ale nie chcą, by ktokolwiek wtrącał się do ich polityki i krytykował je za łamanie praw człowieka. Polityka konfrontacji ma jeszcze jedną zaletę dla reżimu. Pokazując, że kraj robi kolejny krok w stronę zapewnienia bezpieczeństwa państwu przed obcą agresją, władze zyskują społeczne poparcie. Utrzymują też naród w stanie gotowości bojowej. To wzmacnia pozycję generałów, którzy ostatnio stali się bardziej wpływowi.
[b]Kim Dzong Il nie jest jedynym i najpotężniejszym przywódcą?[/b]
Kim Dzong Il, który był skłonny negocjować z USA w zeszłym roku, prawdopodobnie przeszedł wylew i na długo zniknął ze sceny politycznej. Od tamtej pory doszło do zmian na szczytach władzy, większe wpływyzdobyli generałowie, którzy są zwolennikami polityki konfrontacji.
[b]Czy Phenian może użyć broni atomowej?[/b]
Obecna sytuacja zwiększa takie prawdopodobieństwo, bo nie do końca wiadomo, kto sprawuje kontrolę nad arsenałem atomowym. Efektem będzie wzmocnienie sojuszu między USA a Japonią i Koreą Południową, gdzie od lat trwa debata, czy Ameryka jest im w ogóle potrzebna.