– Big problem, mister! Terrorists! Pod Tadż Mahal nie jadę – odpowiadali mi kolejni taksówkarze. W końcu zgodził się muzułmanin Abdul Raszid.
– Złapany Pakistańczyk zaczął sypać – oznajmił, gdy jechaliśmy jego starą taksówką marki Ambasador w stronę Bramy Indii na wybrzeżu Morza Arabskiego. – Ponoć przypłynęło ich z Karaczi piętnastu. Dziewięciu zabito, złapano Azama Kasaba, więc co najmniej czterech musi tu wciąż być. Tu albo w Ahmedabadzie, Delhi czy gdzieś indziej – mówił taksówkarz. Jechaliśmy przez koszmarnie zatłoczone miasto, w którym odbywał się zwykły, codzienny handel, funkcjonowały urzędy, ludzie stali w kolejkach po bilety na nowe bollywoodzkie hity kinowe. Po drodze mijaliśmy duże grupy policji i wojska. W zaułkach chowały się pojazdy wojskowe. Plac przed hotelem Tadż Mahal był nadal zablokowany przez służby specjalne. Wpuszczano tylko dziennikarzy. Tłum bombajczyków nacierał na kordon policji, by rzucić okiem na spalone skrzydło hotelu.
Wielu bombajczyków uważa, że terrorystów było więcej. – Piętnastu nie wyrządziłoby takich szkód – uważa Pankedż, kelner z restauracji Wood Side Inn, który na znak żałoby, jak reszta personelu, nosi czarną opaskę na ramieniu. – Ludzie mówią, że było ich 50 – powiedział Pankedż, gdy piłem kawę obok Leopold Café, gdzie 26 listopada terroryści otworzyli ogień do klientów. – Im chodzi o Kaszmir, a strzelali do turystów, by zwrócić na siebie uwagę świata – dodał.Bombajczycy opłakują zmarłych, oddają cześć bohaterom i wspominają.
Na przykład 31- letniego komandosa z Bangalore, majora Unkrisznanana, który został zastrzelony w hotelu Tadż Mahal, gdy usiłował wyciągnąć na zewnątrz rannego kolegę. I są źli. Na polityków, na władze za opieszałą akcję ratunkową, na służby specjalne i Agencję Wywiadowczą, której oficerowie przyznali, że już w marcu 2007 roku mieli informacje, że Laszkar–e–Taiba, organizacja, którą podejrzewa się o udział w zamachach, stworzyła specjalną komórkę do ataków na Indie od strony liczącego ponad 7 tys. km wybrzeża.
W niedzielę między Bramą Indii a hotelem Tadż Mahal protestowali mieszkańcy miasta. „Hindusi się obudzili. Kiedy obudzą się politycy!?” – głosił wyróżniający się wielkością transparent. Obywatele uważają, że kwestie bezpieczeństwa są bagatelizowane w kraju nękanym od powstania w 1947 roku krwawymi zamachami na polityków, powstaniami w Kaszmirze, rzeziami mniejszości religijnych. Ostatnia kontrola w policji wykazała, że gros pieniędzy z budżetu poszło na budowę komisariatów i luksusowe jeepy dla policyjnych bonzów, a nie na uzbrojenie dla funkcjonariuszy. Paradują po ulicach z karabinami jak z powieści Kiplinga.
W poniedziałek odbył się pogrzeb rabina Gawriela Holtzberga i jego żony Rywki. Zginęli w centrum żydowskim w czasie odbijania zakładników. Ich dwuletni synek, którego terroryści puścili wolno z hinduską niańką, wołał w synagodze mamę i tatę, otoczony przez zapłakanych dziadków i personel izraelskiej ambasady.Gdy kończyłem pisać korespondencję, podszedł do mnie Pankedż: – W Delhi znaleziono bombę w rikszy. Chyba jeszcze sporo przed nami, my friend...
[i]Autor jest wysłannikiem „Tygodnika Powszechnego”[/i]