Uratowani opowiadali, że na pół godziny przed dramatycznymi wydarzeniami przez megafony podano ostrzeżenie przed burzą. – Fale były ogromne, a deszcz bardzo silny – mówił jeden z ocalonych. Przerażeni pasażerowie skakali do wody, starsi pozostali na pokładzie. Udało się opuścić na morze tratwy ratunkowe, ale większość z nich zatonęła, przepełniona ludźmi. Potem statek niespodziewanie położył się na burcie, a wreszcie odwrócił się do góry dnem. Znajdował się w tym momencie 3 kilometry od wyspy Sibuyan.
Akcja ratunkowa była utrudniona ze względu na złą pogodę, wywołaną przez tajfun Fengshen. Choć do katastrofy doszło w sobotę, wczoraj wciąż była nadzieja na uratowanie rozbitków z „Princess of Stars”. Okręty straży przybrzeżnej przeszukiwały wody dookoła wystającego z wody kadłuba statku. Dziś spodziewane jest przybycie ekipy nurków.
Rzecznik prezydent Filipin Glorii Macapagal Arroyo poinformował, że nie może ona przerwać swej ośmiodniowej wizyty do USA. Jutro ma się w Waszyngtonie spotkać z prezydentem George’em W. Bushem.
Tajfun Fengshen spowodował na Filipinach śmierć co najmniej 155 osób. Ewakuowano ponad 30 tysięcy ludzi. Tysiące domów zostało zniszczonych. – To największa klęska żywiołowa w naszej historii – mówił gubernator prowincji Iloilo Neil Tupaz.
Wczoraj wiejące z prędkością 121 km na godzinę wiatry uderzyły w Manilę. Później przesunęły się nad morze, wędrując w kierunku Tajwanu, gdzie pozostaną przez kilka dni.